Śnieżek :)

sobota, 16 marca 2013

Rozdział 34

Weszłyśmy do samochodu. Było tam dużo miejsca. Rozglądałam się z ciekawością. Tymczasem moja przyjaciółka rzuciła się na kanapę. Zrobiłam wielkie oczy.
- Mel my nie powinnyśmy...
- Zawsze o tym marzyłam! - wykrzyknęła niemal w tym samym czasie. Zaraz potem wydała z siebie głośny pisk i rzuciła się na jedno z krzeseł trzymając w dłoni niebieską koszulkę - To Jay'a... - wyjaśniła z błyszczącymi oczami. Stałam tam jak głupia nie wiedząc co ze sobą począć. Z jednej strony chciałam uciec, a z drugiej... coś mnie tu trzymało. Spojrzałam na Melindę. Dotykała tej koszulki niemalże z czcią. I płakała.
- Mel? Wydaje mi się, że powinnyśmy już iść. Zostaw tę koszulkę i choć - nawet nie drgnęła. Chyba nie miała zamiaru mnie słuchać. Przygryzłam wargi. Postanowiłam pójść na kompromis - No dobra. Zostaniemy jeszcze chwilę a potem się wynosimy - postawiłam krok do przodu. Zaczęłam rozglądać się dookoła. Ładnie tu było. Nic się nie stanie jak się trochę rozejrzę. Powoli stawiałam kolejne kroki. Mieli tu pełno zdjęć, płyt i... bałaganu. Zatrzymałam się przy jakimś trofeum. "Nagroda Dla Najlepszego Zespołu Według Magazynu The Sun". No, no ciekawie... Oglądałam jeszcze inne nagrody, kiedy przypomniałam sobie, że nie powinno nas tu być. Ruszyłam w stronę wyjścia.
- Melina, proszę Cię chodźmy już - dziewczyna niechętnie spojrzała na drzwi i nie kładąc koszulki z powrotem na krzesło, ruszyła do wyjścia - Nie zostawiasz tego? - spytalam.
- Na pewno ma milion takich koszulek... - uśmiechnęłam się do niej i niestety ( bądź też nie ) przez przypadek spojrzałam przez okno. Szli do swojego tourbusa! I na dodatek byli tak blisko, że nie mogłysmy nawet wyjść, bo by nas zauważyli. Serce biło mi jak oszalałe. Mel też już ich zauważyła.
- Co robimy?! - spytała przerażona.
- Nie mam pojęcia! - wykrzyknęłam z rozpaczą.
- Dobra chyba mam jeden pomysł. Za mną! - krzyknęła Mel i pobiegła w przeciwległą stronę. Nie wiele myśląc ruszyłam za nią. Zatrzymałysmy się w "mini pokoju", przypominającym sypialnię. Rozejrzałam się po ścianach. Nie było tu wystarczająco dużego okna żebyśmy mogly się wydostać. Miałam tylko nadzieję, że Mel ma w głowie lepszy pomysł.
- Do szafy! - krzyknęła, kiedy uslyszałyśmy, że drzwi się otwierają. Zaczęłyśmy się pakować do tej cholernej szafy, w której na szczęście było tyle miejsca, że obie się zmieściłyśmy. Usłyszałyśmy ich głosy i próbowałyśmy wyciszyć oddech. Trzeba mieć tylko nadzieję, ze wrócili na chwilę, a my za niecałą chwilę będziemy się mogły bezpiecznie usunąć.
- Nie, no to było komiczne - powiedział tymczasem jeden z nich dziko się śmiejąc. Miałam wrażenie, że jest coraz bliżej.
- Serio, tęskniłem za tymi koncertami. Dawno nie czułem się tak wspaniale - przemówil kolejny.
- A widzisz Sykes! A ja mówiłem! Zawsze słuchaj się wujka Max'a!
- Chyba chciałbyś, matole! - sądząc po hałasie, który stworzyli musieli się tłuc. Potem doszedł do nich jeszcze jeden "gadający głos", a po chwili jeszcze jeden. Ciśnienie to mi tak podskoczyło, że bałam się nie zaraz pęknie mi głowa. Spojrzałam na Mel. Nie wyglądała na tak bardzo przerażoną niż sądziłam, że jest. Nawet się uśmiechała! Tymczasem ja umierałam ze strachu. Na domiar złego Mel kichnęła! Myślałam, że eksploduję. Czekałam na reakcje TW.
- Na zdrowie, Tom! - krzyknął któryś z nich. Było słychać jak Tom zbliża się do reszty.
- Miałem zamiar powiedzieć to samo - zasmiał się.
- To nie ty?!
- Nie ja. Przyznać się, który kichnął!
- Nikt - ktoś, kto to powiedział  był nad wyraz ubawiony.
- Jak to nikt? - dopytywał się Tom.
- Normalnie - przemówil tymczasem inny, z dziwnym akcentem.
- No to kto kichnął?
- Może pies? - wszyscy wybuchnęli śmiechem. Jeden z nich śmiał się w taki fajny sposób, że przez chwilę mi też zachciało się śmiać.
- Sam jesteś pies - powiedział ten z fajnym głosem.
- No to wygląda na to, że mamy kichające ściany - powiedział jeszcze inny. Odetchnęłam z ulgą. Chyba nas nie znajdą. Uff... Spokojnie poczekamy, aż wyjdą. Moje nadzieje minęly kiedy usłyszałam: "Panie kierowco odjazd!". Próbowałam oddychać spokojnie. Co my teraz zrobimy?! Pojedziemy z nimi... Nawet nie wiadomo gdzie! A jak nas nakryją?! To skończymy na policji! Super, po prostu sup...  Znajoma melodia. Cholera! Dzwonił mój telefon! Cała zdrętwiałam. U chłopców ucichło. No to się wydało. Powinnam sobie pogratulować szczęścia.
- Chyba mamy towarzystwo... - powiedział jeden z nich i zaczął powoli zbliżać się do szafy. Zamknęłam oczy. Straszliwie się bałam. Wtedy drzwi od szafy szybko się otworzyły, a ja przez chwilę zostałam oślepiona przez jasne światło, które wypełniało pomieszczenie. Zapanowała kłopotliwa cisza. Kiedy już widziałam, spostrzegłam 5 mężczyzn wpatrujących się w nas... z pewnym przerażeniem w oczach. Uśmiechnęłam się niepewnie i za przykładem Mel zaczęłam wychodzić z szafy.
- Cześć... - przerwałam ciszę. Miałam wrażenie, że łysy na dźwięk tego słowa, aż podskoczył - My... przepraszamy. Naprawdę nie chcialyśmy.... To znaczy...Chodzi o to, że...
- THE WANTED!!!! - zawrzeszczała Melinda i rzuciła się swojemu loczkowi na szyję. On na ten gest zaczął się śmiać. Miałam wrażenie, ze atmosfera zaczyna się robić luźniejsza. Myślałam tak dopóki nie zauważyłam, że wszyscy przypatrują mi się z czymś dziwnym w oczach.
- Lena...? - przemówił po chwili łysy. Nie wiedziałam o co mu chodzi. Spojrzałam na niego, prosząc o wyjaśnienie.
- Ty nie jesteś Lena? - spytał ten z dziwnym akcentem, mulat. Zaczęłam rozmyślać, czy kiedykolwiek ktoś mnie tak nazwał. Lena...
- Nie, ja jestem Alice - powiedziałam. Spojrzałam na moją przyjaciółkę. Wyglądalo na to, że też nie miała pojęcia o co chodzi.
- To niesamowite... - powiedział ten w loczkach. Przyjrzałam mu się uważniej.
- Ej! Ja Cię chyba znam! - powiedziałam przybliżajac się do niego. Uśmiechnął się, jakby to był jakiś zaszczyt - To ty wrzeszczałeś na ulicy, kiedy mnie zobaczyłeś! - mina mu zrzedła.
- Naprawdę mnie nie poznajesz? - spytał z pewnym wyrzutem.
- Poznajesz? Niby skąd miałabym Cię znać? - spytałam.
- Nikogo z nas nie kojarzysz? - spytał mnie chłopak z grzywką. Oczy mu błyszczały, choć wyglądał jakby go coś bolało. Pokręciłam głową przecząco. To było bardzo dziwne uczucie... Wiedzieć, że nie wiem czegoś, co powinnam wiedzieć.
_________________________________
Taki króciutki w ramach przeprosin. Obiecałam, że szybko dodam następny, jednak tak się nie stało. Przepraszam. To naprawdę nie zależało ode mnie. Sytuacja się nieco pokomplikowała, ale myślę, że mogę wrócić do pisania. Przez pewien czas myślałam nawet na usunięciem bloga, na szczęście w porę przypomniałam sobie, dlaczego wgl zaczęłam pisać :)
Tak więc, nic nie obiecuję, ale naprawdę postaram się częściej coś dodawać :]
I dziękuję za 8000 wyświetleń! :**
I co do waszych blogów... Oczywiście wszystko na bieżąco czytam, niestety nie miałam możliwości, żeby skomentować. Mam nadzieję, że sie poprawię :)
Trzymajcie się, do następnego <3




3 komentarze:

  1. Padłam!
    Hah genialne to było ;D
    Mamy kichające ściany xD
    I wyobraziłam sobie miny chłopaków jak zobaczyli Alice ;P
    Genialne! ;D
    Czekam na nexta ;**
    I nowy też u mnie ;))

    OdpowiedzUsuń
  2. O matko zajebioza ^.^
    Z tym tourbusem mega xDDD
    Nie mg się doczekać nexta ;3

    OdpowiedzUsuń
  3. O matko, matko, matko ! Jak dobrze, że dodałaś nowy rozdział *_* Tak bardzo tęskniłam za Twoim pisaniem <3
    Rozdział jest genialny, bardzo, bardzo, bardzo mi się podoba ! :) Nie zła akcja z tym tourbusem, kichaniem, i wgl. :D świetny miałaś pomysł :D
    Mam nadzieję, że następny rozdział pojawi się w miarę szybko, bo ja już się nie mogę doczekać <3

    OdpowiedzUsuń