Śnieżek :)

niedziela, 26 sierpnia 2012

Rozdział 25

- Już? - spytałem niepewnie. Tom się zaśmiał.
- Życzę wam jak najlepiej - klepnął mnie w plecy - Lena jest z Tobą szczęśliwa. I nie spieprz tego gówniarzu, bo przysięgam, że dostaniesz taki wpi**dol, że się nie pozbierasz - powiedział to w taki sposób, jakby mówił :"Ach! Cóż za piękna pogoda!".
- Dzięki, Tom. Ty to umiesz człowieka pocieszyć... - skrzywiłem się.
- Ej stary wyluzuj! Przecież ja tylko żartuję.
- No przecież wiem idioto! - wymierzyłem mu kuksańca w bok.
- To dobrze debilu! - zaczęlismy się przepychać. Podszedł do nas Max.
- Nie ma to jak przyjaciele co? - mrugnął do nas.
- No proszę, proszę kogo tu licho przywiało! - Tom naśladował Martina - Od godziny na was czekam...
- Już myślałem, że to fanki... - kontynuowałem.
- Znowu was porwały! - Max dokończył znaną nam wszystkim gadkę Martina, kiedy się spóźnialiśmy. Powtarzał to tyle razy, że za każdym razem kiedy chciał to powiedzieć, kończyliśmy za niego.
- Hejka - Kelsey wspięła się na palce i pocałowała Tom'a w policzek - Coś mnie ominęło? - spytała sennie.
- Nic ciekawego - Tom pocałował ją w czoło i objął.
- Widzę, że rodzinka w komplecie - Jay przecierał zmęczone oczy.
- Niezupełnie... -wtrąciłem.
- Lena zaginęła - dokończył Seev.
- Może tak się schlała, że zrobiła... straszne rzeczy! - powiedział Jay.
- Zamknij się Loczek - Kelsey usmiechnęła się do niego słodko - Nie potrzeba nam tu... twoich strasznych historii - Jay spuścił głowę i zrobił minę zbitego psiaka.
- No tak... Nikt oczywiście mnie nie słucha... Nikt mnie nie lubi - udawał, że beczy.
- Tej beksa! Weź się ogarnij, bo teraz akcja poszukiwawcza jest, a mazgai nam tu nie trzeba - powiedział Siva.
- W porządku - powiedział chłopak płaczliwym głosem - W takim razie znajdę Lenę - wybrankę mojego serca. Ona jedyna mnie rozumie. Hej ho! Po zwycięstwo i po ukochaną! - chciał ruszyć gdzieś w przód, ale zatrzymałem go lewą ręką.
- Hola hola! Znajdź sobie inną wybrankę serca rycerzu! Ta księżniczka jest moja - Jay spojrzał na mnie zdziwiony.
- Jak to? - Max też się zdziwił. Wziąłem głęboki oddech.
- To, że jesteśmy razem - powiedziałem i kątem oka dostrzegłem, że Michaelle się uśmiecha.
- Ha! A nie mówiłam! - powiedziała i uśmiechnęła się jeszcze bardziej - Wygrałam... - wyszeptała w ucho Max'owi.
- No dobra udalo ci się - pocalował ją w czoło - Pójdziemy na kolację jeszcze dziś wieczorem.
- Założyliście się?! - spytała Nar. Schell kiwnęła głową.
- Od dawna mówiłam, że coś ich łączy. Założyłam się z Maxiem, że jeszcze do końca tego tygodnia będą razem... To była ryzykowna inwestycja, ale opłacało się - uśmiechnęła się do mnie - Nawet nie wyobrażasz sobie jak się cieszę, że wam się układa.
- Wszyscy się cieszymy - powiedziała niemal natychmiast Kelsey.
- Nie do końca... - spojrzeliśmy na Jay'a urażeni. Chłopak wybuchnał smiechem - O ludzie! Żartowałem tylko! Hahahhahaahha! Musielibyście zobaczyć swoje miny.... - Tom podszedł do niego i zaczął go okładać.
- Tylko się nie uduś ze śmiechu... Jedyny singlu w zespole - Jay na te słowa się uspokoił.
- Jjjjjjjjjjjjjedyny?
- Może już niedługo Loczku - pocieszał go Max - Może wkrótce sobie kogoś znajdziesz.
- Prędzej głazy ozyją, skamienieją drzewa... - odezwał się Tom-poeta.
- Taa wielkie dzięki - znowu udawał, że beczy. Dziewczyny do niego podeszły. Nar pocałowała go w prawy policzek, Shell w lewy a Kelsey w czoło.
- O! - Loczek się ożywił - To wy chlopcy sobie tu sprzątajcie a ja się zajmę miłymi paniami... - poszedł z nimi do kuchni.
- To jak macie jakiś pomysł? - spytał Siva gdy tylko zniknęli.
- Pomysł względem czego...? - spytał go zdezorientowany Max.
- Leny. Gdzie może być?
- Mam pomysł - Tom odszedł od nas kawałek i wykręcił numer w swojej komórce.
- Co robimy z żigolo? - Max wskazał na Jay'a w kuchni.
- Myslę, że trzeba mu uświadomić gdzie jest jego miejsce - mrugnąłem do chłopaków porozumiewawczo i ruszyliśmy w stronę kuchni.
_______________________________________
Coś tam napisałam ;]
Za jakość jednak nie odpowiadam, ale ogólnie jestem zadowolona z tego rozdziału ;)
Mam pomysł na następne ;p
Niestety są tez złe wiadomości jak to zwykle w bajkach bywa ( czy jakoś tak;d ) : otóż jako , że nieubłagalnie zbliża się rok szkolny rozdziały będą sie pojawialy rzadziej... Choć będę się starała dodać cosik choć raz w tygodniu . Ale nic nie objecuję...
Ale na razie jeszcze są wakacje i nie myslimy o szkole prawda ? ;]
Macie słodziaków na osłodę :
Kocham was :*








poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Rozdział 24

Otworzyłam oczy. W miejscu w którym byłam panował niezwykły ład i porządek ( dlatego zgadłam, że nie jestem w mieszkaniu TW ), było tam również jasno. Rozejrzałam się wokoło. Byłam w przestronnej sypialni i leżałam na wielkim łożu z baldachimem. Całe pomieszczenie zaprojektowane było nowocześnie z dominującymi odcieniami fioletu. Najciemniejsza była satynowa pościel, którą byłam przykryta. Z niejasnych mi przyczyn nie potrafiłam wyjaśnić, w jaki sposób się tu znalazłam. Czyżbym była aż tak zmęczona? Wtedy usłyszałam, że ktoś idzie w moim kierunku. Odruchowo podciagnęłam kołdrę do nosa i tylko przez lekko uchylone powieki spoglądalam w kierunku z którego dobiegały kroki. Po chwili w drzwiach pojawiła się jakaś postać. Przystanęła. Starałam się przyjrzeć się jej lepiej. To był mężczyzna i to w dodatku bez koszulki. No jasne. Damien. Cicho wszedł do pokoju, bo najwyraźniej bał się, że mnie zbudzi. Światło oświetliło jego nagi tors. Muszę przyznać, że prezentował się naprawdę świetnie. Nigdy nie przypuszczałabym, że jest tak dobrze zbudowany. Chłopak otworzyl wielką, lustrzaną szafę, która znajdowała się naprzeciwko mnie. Po chwili wyjął z niej jakąś koszulkę. Najwyraźniej spałam w jego pokoju. Podniosłam się. Wciąż mnie nie widział. Wykorzystałam tę chwilę, by móc lepiej przypatrzeć się jego imponującej klacie, a potem uśmiechnęłam się w stronę tego cudownego lustra, dzieki któremu mogłam obserwować jego ciało i twarz. Chłopak przez przypadek spojrzał w tamtym kierunku i zobaczył mnie przez lustro. Szczerzyłam się do niego jak głupia, a on wciąż stojąc bez koszulki tylko lekko uniósł prawy kącik ust i uśmiechnął się do mnie łobuzersko.
*Z perspektywy Nathan'a*
Obudziłem się w pokoju Leny, choć nie mam pojęcia jak tam trafiłem. Jeśli mam być szczery to w ogóle mało pamiętam z wczoraj. Wiem tylko tyle, że przyszli nasi znajomi i... film mi się urywa. Podniosłem się z łóżka i chyba zrobiłem to trochę za szybko, bo tak mnie głowa rozbolała jakby mnie ktoś cegłą walnął. No pięknie. Mam cholernego kaca. Przetarłem twarz dłońmi. Zaraz... skoro spałem w pokoju Leny to gdzie ona spała? Raczej nie zmieścilibyśmy się na jej łóżku, no chyba że leżelibyśmy blisko siebie. Bardzo blisko... Wstałem i udałem się do salonu. To co tam zobaczyłem przeraziło mnie totalnie. Takiego bajzlu to jeszcze nie widziałem. Zupelnie jak w teledysku do "Hangover" Taio Cruz'a. Ludzie leżeli na podłodze razem z butelkami od piwa i wódki. Nie wspominając już o kawałkach od pizzy i okruszkach od chipsów. Kiedyś nie przeszkadzał mi taki bałagan, ale coś się we mnie zmieniło. Może dlatego, że Lenie to przeszkadzało... Wywierała na mnie ogromny wpływ. Nawet nie wiem jak jej się to udało. Po prostu ją podziwiałem. Mimo tego co przeszła z tym dupkiem... Tom mi kiedyś o tym opowiadał, nie poddała się. Jest silna i to bardziej niż myśli. Sam nie wiem czy poradził bym sobie z utratą kogoś tak bliskiego i to w taki sposób. On ją krzywdził, a ona chciała z nim być. Miłość jest totalnie ślepa i ktokolwiek pierwszy skonstruował to zdanie był prawdziwym geniuszem. Rozejrzałem się po salonie. Na sofie spali przytuleni do siebie Tom i Kelsey, a gdzieś niedaleko nich Jay z jakąś dziewczyną. Leny nie było. Poszedłem więc do kuchni. Ktoś spał na stole! Na balkonie znalazłem Michaelle i Max'a. Zajrzałem do innych pokoi - ani śladu Leny. Została mi jeszcze tylko łazienka. Otworzyłem drzwi i usłyszałam cichy, kobiecy chichot. To była Nareesha. Leżała razem z Sivą w wannie. Wyglądało na to, że tylko trzy osoby w tym domu nie śpią.
- Lepszego miejsca to sobie chyba nie mogliście znaleźć - zaśmiałem się zamykając za sobą drzwi.
- A ty młody już na nogach? - Nareesha przysunęła się bliżej Sivy - Nieźle się wczoraj upiłeś.
- I kto to mówi! - Siva pocalował swoją ukochaną w czoło na co ona słodko zachichotała.
- A jest w ogóle ktoś to się nie upił wczoraj? - wykręciła się pytaniem i gęsto zamrugała w stronę swojego wybranka.
- Właśnie... A Lena? - Siva rzucił to pytanie w moim kierunku.
- Chciałbym to wiedzieć, ale niestety nic nie potrafię sobie przypomnieć...
- To może po prostu ją zapytaj?
- Taa... Tylko najpierw musiałbym ją znaleźć. Szukałem już dosłownie wszędzie...
- Nie ma jej? - Nareesha nie ukrywała zdziwienia.
- Sprawdź w jej pokoju - powiedział w tym samym czasie Seev - Przecież gdzieś musiała spać.
- Obudziłem się w jej pokoju - wyjasniłem natychmiast. Siva i Nar wymienili spojrzenia - A jej nie było. Nie mam pojęcia co się z nią stalo. Wywiało ją czy jak?
- Bez obaw - uspokoiła mnie Nareesha - Na pewno nic jej nie jest. Jest już prawie dorosła. Może poszła do sklepu? Albo nie chciała nas budzić i wyszła na miasto?
- Tak to do niej podobne... - zastanowiłem się.
- Co tam grupo imprezowiczów?! - do łazienki wpadł Tom w świetnym nastroju. Od razu było widać, że kac go nie męczy - Co w tak w łazience siedzicie jak jakieś pluskwy?
- Yyyy... Bo nie chcemy obudzić reszty skacowanych imprezowiczów? - spojrzalem na Tom'a.
- Kto tu ma kaca chłopie? Nareesha? - zażartował.
- Na pewno nie ja! - oburzyła się natychmiast ona - Jak już to ty baranie!
- Bee e... - wybuchnęlismy śmiechem.
- Gdzie masz owcę? - spytał Siva żartobliwie.
- A śpi jeszcze na sofie - Tom stał się poważny, ale z figlarskim uśmiechem na twarzy - Co tam mlody? - klepnął mnie w plecy.
- To co zawsze - odpowiedziałem bez namysłu, po czym uderzyłem go w ramię. Nie bałem się już tak bardzo o Lenę, dzięki Nareeshy.
- A teraz moglibyście wyjść z łazienki, bo chciałbym załatwić pewną potrzebę i wcale nie mam ochoty na towarzystwo - powiedział Tom, tym swoim specyficznym głosem z chrypą. Siva zaczął wstawać, ja też zmierzałem w kierunku drzwi. Nareesha przeciągnęła się leniwie i oznajmiła, że "jej się nie chce".
- Trudno - powiedział Tom wypychając za drzwi mnie i Seev'a - Będziesz musiała znieść moje towarzystwo.
- Daj spokój, Tom - buczał do zamkniętych drzwi łazienki Siva. Było słychać śmiech Tom'a i Nar.
- Dobra, dobra już sobię idę - dziewczyna wpadła w ramiona Sivy, a on czule ją pocałował. Zatęskniłem za Leną. Kiedy tylko Tom opuścił łazienkę, wziąłem zimny prysznic i przebrałem się w nowe ubrania. Wychodząc, miałem nadzieję, że Lena się pojawila, ale nic takiego się nie stało.
- Gdzie masz Lenę? - spytał mnie Tom. Spojrzałem na niego zdziwiony. Czy on coś sugeruje?
- Słucham? - udawałem, że nie mam pojęcia o co chodzi.
- Stary, daj spokój - chłopak poklepał mnie po ramieniu - Myslisz, że jestem ślepy? - On chyba ciągle jest pijany, pomyślałem. Myslałem, że będzie wściekły kiedy się dowie. Wpatrywałem się w niego jak idiota. Chłopak zaczął się śmiać.
- Kurde młody nie wiedziałem, że to aż tak tobą wstrząśnie. Wiem o Tobie i Lenie od dawna i JUŻ wcale mi to nie przeszkadza - dodał na koniec kładnąc nacisk na "już" i wprawiając mnie w oslupienie.
___________________________________________
Od jakiegoś czasu nie potrafię się skupić na pisaniu. Dlatego rozdział jest o niczym i wgl jest bez jakiegokolwiek sensu. Naprawdę bardzo was przepraszam... Postaram się to wam wynagrodzić w późniejszym czasie :) Mel pytałaś mnie dlaczego poprzedni rozdział pisalam z myslą o tb... no cóż. Od jakiegoś czasu nie mogę się pozbyć z głowy tego twojego opowiadania o bliźniaczkach, którego już nie ma ;( Ubolewam nad tym bez przerwy. Mam nadzieję, że mi to w jakiś sposób wyjaśnisz ;]
Do następnego moje słoneczka :*
Kocham was <3 :*








środa, 15 sierpnia 2012

Rozdział 23

Wepchnęłam go do środka i zatrzasnęłam drzwi. Tylko w tym pokoju dało się oddychać. Wzięłam głęboki oddech. Nath spoglądał na mnie dziwnym wzrokiem, który strasznie mi się nie podobał. Chlopak podszedł do mnie, chwycił mnie w tali i pocalował namiętnie. Przez chwilę poddałam się temu pocałunkowi. Ale po chwili zaczęłam się lekko odsuwać. Dlaczego? Nath przesiąkł zapachem wódki zmieszanej z piwem. Chciało mi się wymiotować od tego zapachu. Jego pocałunki nie były przyjemne, bo czułam się tak jakbym miała przed sobą nie uroczego Nathana, tylko w najlepszym wypadku butelkę od piwa.
- Jesteś pijany - powiedziałam i odepchnęłam go od siebie. To nie był on. To nie był mój kochany Nathan James Sykes - Powinieneś się położyć.
- Nie chcę - próbował wydostać się z pokoju.
- Ale musisz. No już. Choć - posadziłam go na swoim łóżku.
- A położysz się ze mną? - te jego maślane oczy... jak sarenka.
- No dobrze. Ale tylko na chwilę - położyliśmy się. Przytuliłam się do niego. Zasnął w 5 minut. Przez chwilę oglądałam jego cudowne, uśpione oblicze. Po chwili jednak wstałam, otuliłam Natha kołdrą i wyszłam do salonu. Panował tam taki zaduch, że dziwiłam się, że ktokolwiek może oddychać. Bez większego zastanowienia wzięłam swój płaszcz i wyszłam z domu. Jak dobrze było oddychać świeżym powietrzem! Spojrzałam na dom - przez okno bylo widać ruszające się postacie. Ta impreza jeszcze długo się nie skończy, to pewne. Nie chciałam tam wracać, przynajmniej na jakiś czas. Niech oni wszyscy sobie dobrze wytrzeźwieją. Z jednej strony to ciekawe - czy tylko ja jeszcze jakoś kontaktuję? Przecież też wypiłam parę piw. Chyba mamy inne poczucie słowa 'impreza', bo w moim przypadku nie chodzi na pewno o zalanie się do nieprzytomności. Otuliłam się płaszczem, bo nagle zrobiło się chłodno i ruszyłam przed siebie. Muszę gdzieś spędzić tę noc. Tylko pytanie gdzie? A może wcale nie będę spała? Po prostu powłóczę się po mieście do południa, coś zjem i wtedy wrócę do domu. Po godzinie okazało się, że to trudne zadanie. Byłam ubrana trochę za cienko, jak na angielską noc. Cała aż się trzęsłam z zimna. Weszłam do pierwszego lepszego sklepu z ubraniami i udawałam zainteresowanie nimi, choć chcialam się tylko trochę rozgrzać. Kiedy zrobiło mi się cieplej, poczęłam zastanawiać się nad tym, gdzie mam się podziać. Co gorsza, zaczęłam robić się senna. Postanowiłam powędrować do pobliskiego parku. Usiadłam na ławce i zaczęłam się zastanawiać. A może pójdę do Damienia.... Gdybym tylko wiedziała gdzie on mieszka... Już miałam zamiar zamarznąć na tej ławce, kiedy przypomnialo mi się, że mam jego numer telefonu. Zadzwonić czy nie? Walczyłam z samą sobą. Potem zaczęłam zgrzytać zębami z zimna. Otuliłam się bardziej, ale to nic nie pomagało. W końcu więc się przełamałam i nacisnęłam klawisz słuchawki.
- Halo? - po chwili usłyszałam jego głos w słuchawce.
- Cześć Damien. Mówi Lena. Nie przeszkadzam ci?
- Nie, no co ty. Jeszcze nie spałem - wydawało mi się, że kłamał.
- To dobrzę. Dzwonię bo... widzisz jest taka dziwna sprawa... Jesteś teraz zajęty?
- W tej chwili nie. Lena, mogę cię o coś spytać?
- Pytaj - próbowałam panować nad głosem.
- Dlaczego mówisz takim dziwnym głosem? - postanowiłam, że powiem mu wszystko.
- Bo jest mi zimno. Nie mam gdzie spać. Do domu nie mogę na razie wrocić...
- Trzeba było mówić od razu! - kamień spadł mi z serca.
- Nie chciałam ci robić kłopotu...
- Nie robisz mi kłopotu, serio. Cieszę się że dzwonisz i dziwię się, że robisz to dopiero teraz. Gdzie jesteś?
- W parku niedaleko galerii. Siedzę na ławce przy dębie.
- Dobra zaraz tam będę - rozlączył się. Miałam wyrzuty sumienia, bo nie chciałam być dla nikogo ciężarem. Wstałam z ławki i zaczęłam podskakiwać w miejscu, żeby się rozgrzać. Po niedługim czasie zobaczyłam Damiena. Pomachał mi z daleka. Strasznie ucieszyłam się na jego widok.
- Chodźmy - powiedział kiedy już się przywitaliśmy. Wsiedliśmy do taksówki i pojechaliśmy.
- Chciałam ci jeszcze raz podziękować - uśmiechnęłam się do niego.
- Nie ma za co - odwzajemnił uśmiech i złapał moją dłoń. Wziął ją w swoje dłonie i próbował rozgrzać. Kiedy mu się to udało, odezwał się taksówkarz.
- Jesteśmy na miejscu - powiedział. Damien wręczył mu pieniądze i powędrowaliśmy do jego mieszkania, które mieściło się w imponującym apartamentowcu. Dojechaliśmy windą najwyżej jak tylko da i Damien otworzył przede mną drzwi.
- Zapraszam - pościł do mnie oczko i uśmiechnał się łobuzersko. Kiedy weszłam zobaczyłam to i oniemiałam z wrażenia. To mieszkanie naprawdę robiło wrażenie. Michaelle miała rację. Oni muszą być naprawdę bogaci.
- Wow - zdołałam wyksztusić tylko. Damien się uśmiechnął.
- Poczekaj aż zobaczysz resztę  - wziął mnie za rękę i poprowadził do kuchni. Tam zrobił nam herbatę i zdołałam się rozgrzać. W tym czasie Damien opowiadał mi o swojej rodzinie.
- Moja mama pochodziła z biednej rodziny. To tata był bogaty. A raczej jego rodzina. Wiesz rodzinny biznes i te sprawy. Potem mój tata przejął interes i prowadzi go do tej pory z moim bratem. Kiedy skończę studia dołączę do nich - mogłabym go słuchać godzinami. Opowiadał mi to wszystko z takim przejęciem... Widać było, że jest dumny ze swojej rodziny - Teraz twoja kolej. Opowiedz mi coś o swojej rodzinie - zaczęłam opowiadać.
- Niestety nie ma tego wiele, bo ostatnio nie mogłam się porozumieć z moimi rodzicami... - skonczyłam swoją opowieść. Damien patrzył na mnie z zainteresowaniem.
- Pewnie chciałabyś się rozgrzać w wannie. Choć pokażę ci gdzie jest łazienka - zaprowadził mnie, a sam poszedł po nowe ubrania dla mnie. Mówił, że to narzeczonej jego brata. A łazienka wyglądała tak. Wykapałam się w tej olbrzymiej wannie i czułam się cudownie. Chciałabym mieszkać w takim miejscu. Kiedy założyłam na siebie szlafrok, przyszedł Damien i przyniósł mi rzeczy.
- I tylko mi nie mów, że nie wypada - powiedział - Ona ich już dawno nie nosi - czytał w moich myślach. Założyłam na siebie to (nr 3) i wyszłam do niego do salonu. Zrobił takie wielkie oczy na mój widok, że myślałam, że wyglądam jak wilk.
- Wyglądasz ślicznie - powiedział a ja natychmiast oblałam się rumiencem. Potem usiedliśmy na sofie i znów zaczeliśmy rozmawiać. Rozmawiało mi się z nim niesamowicie swobodnie. Chyba Nathan naprawdę trochę się mylił co do niego. Damien był w porządku. Nawet nie wiem kiedy zaczęłam robić się senna. Damien to zauważył i kazał mi się położyć.
- Nie jestem śpiąca - skłamałam. Damien uśmiechnał się pod nosem, jakby wyczuł moje kłamstwo i objął mnie ramieniem. Przytuliłam się do niego i wtedy wyczułam zapach znanych mi perfum. Używał takich samych jak Nathan. W pewnym stopniu wydawało mi się, że leżę nie z Damienem, ale z Nathanem. Wtuliłam się w jego pierś i zasnęłam w przekonaniu, że teraz jestem bezpieczna. Bezpieczna w jego ramionach...
________________________________________________
Po dwutygodniowej przerwie, wreszcie coś dodałam. Przepraszam, że musiałyście tyle czekać. Postaram się dodawać rozdziały częściej, o ile tylko znajdę czas :)
Mam nadzieję, że rozdział was nie zawiódł ( chociaż mnie osobiście tak ) :]
Rozdział napisalam z myślą o Mel :*********
Kocham was i dziękuję, wam za to, że jesteście dla mnie takim dużym wsparciem :**** <3
Dzięki za wszystko :*** <3




środa, 1 sierpnia 2012

Rozdział 22

Do godziny 16.00 wszystko było jak należy. Nikt nie pytał o powód mojej kłótni z Nathanem, więc mogłam trochę odetchnąć. Atmosfera zrobiła się znacznie luźniejsza. Michaelle i Max się pogodzili i wszyscy razem graliśmy w grę na PlayStation.
- Dziewczyny na chłopaków! - Tom wygiął usta, zadowolony ze swojego pomysłu.
- To niesprawiedliwe! - wtrąciła natychmiast Kelsey - Was jest więcej!
- E tam... - Tom spojrzał na Nathana - Ten to jeszcze 'Baby'. Prawie się nie liczy.
- Nieprawda! - Nath pokazal mu język - Jestem bardziej dojrzały niż wy tu wszyscy razem! - głosny śmiech wszystkich naraz, udowodnił mu chyba, że się myli. Zrobił minę zbitego psiaka i skrzyżował ręce - Nikt mi nie wierzy! - chlopcy podeszli do niego i wszyscy razem mocno go przytulili.
- Nie tak mocno bo mnie udusicie! - było słychac zduszony głos mojego ukochanego.
- Dobra dosyć tego! - wydał komendę Max - Nasze biedne malenstwo jest zmęczone. Pora do łóżka - wszyscy na powrót wybuchli smiechem, łącznie z Nathem.
- By lepiej tyle nie gadaj, bo ci włosy wypadną - atakował Nath, przy ogólnej uciesze 'widowni'.
- Toś ty taki?! - Max przytrzymywał mu głowę łokciem i targał jego grzywkę. W tym samym momencie rozchichotany Jay podszedł do mnie i do Nareeshy i głosno powiedział:
- Ale z tym wypadaniem wlosów to było naprawdę niezłe nie?  - razem z Nareeshą wybuchłysmy gromkim smiechem, kiedy zobaczyłyśmy jak do Jay'a zbliża się Max z miną drapieżcy.
- Racja - powiedział Max do Jay'a, kiedy pierwszy raz uderzył go poduszką - A może być jeszcze lepsze, jak włosy naprawdę ci wypadną! - zaczął go bić ta poduszką po głowie, Jay schowal się za Nareeshą, wtedy nadbiegl Seev żeby 'Ratować swoją księżniczkę z tarapatów, jakie napędzil jej Jay', a ja razem z Kelsey i Michaelle, poszłam do kuchni.
- Duże dzieci - skomentowała Shell, gdy tylko znalazłysmy się w zaciszu kuchni.
- To prawda -powiedziała Kelsey - Ale nie mogłabym zyć bez nich - usmiechnęłam się pod nosem.
- A oni bez ciebie - usmiechnęłam się do Kelsey, a ona odwzajemniła uśmiech. Potem podeszła i mnie przytuliła.
- Za co to było? - spytałam z usmiechem.
- Za to że jesteś - odpowiedziała po prostu. W tym czasie Shell wertowała zawartość lodówki.
- Nic nie ma?! - spytała zdziwiona - A rano z Nareesha byłam na zakupach!
- Jak szarańcza - skomentowałam zadowolona, bo przypomniały mi się slowa Tom'a kiedy wiózł mnie do domu TW.
- Mamy zdrowych chłopców - rzekła na to Kelsey.
- Baardzo zdrowych - Michaelle zrobiła dziwna minę w kierunku salonu, więc odwrócilam sie zdziwiona. Byli tam oczywiście chłopcy i nie zauważyłam nic dziwnego. Jednak po chwili zorientowałam się o co chodzi. Na stoliku przy sofie stało mnóstwo butelek piwa!
- Skąd to macie? - spytałam ich gdy razem z dziewczynami weszłam do salonu.
- Jay załatwił - Nath wskazał na przyjaciela.
- Najwazniejsze, że mamy! - ucieszył się Tom.
- Może pierwszy toast? - spytala Siva, który już otwierał piwo. Za jego przykładem poszli pozostali. Ja nie miałam zamiaru pić.
- Co ty nie pijesz? - spytała zdziwiona Kelsey.
- Nie, raczej nie...
- Jedno byś mogła - stwierdził Max.
- Dzięki za pozwolenie - rzeklam z sarkazmem.
- To jak wzniesiesz z nami toast? Będziesz piła soczek? - Jay zaczął się śmiać. Bez słowa pochwyciłam otwartą butelkę z jego rąk.
- Może później zastanowię się nad soczkiem - pokazałam mu język - A jedno mogę wypić.
- Suuuper. Aż tryskam z radości - odpowiedział mi.
- No to może ... za nas wszystkich na poczatek - Tom wzniósł butelkę do góry, a jedną ręką objął Kelsey.
- Zdrowie!
- Zdrowie! - popiłam łyk piwa. Nie przepadalam za tym rodzajem alkoholu. Potem tych toastów było coraz więcej i więcej... Kolejne butelki piwa znikały ze stolika. Postanowiłam, że wypiję jeszcze jedno. Ale potem zaczęli mnie namawiać na kolejne. Bez większych oporów zgodziłam się i jako że byłam z nich wszystkich najbardziej trzeźwa, zamówiłam pizzę. Około godziny 20.30 Jay zaczął wariować. Chodził po całym mieszkaniu i śpiewał 'Kocham cię', jakby sam do siebie. Siva tak jak ja, nie wypil dużo. Wyglądalo na to, że stopował Nareeshę. Kelsey natomiast miała imprezowy nastrój. Włączyła muzykę na full'a i zaczęła tańczyć na stole przed Tomem. Wyglądało to jak striptiz. Sięgałam własnie po kolejne piwo, gdy zadzwonił dzwonek. Shell poszła otworzyć.
- HEJ!!! - ktoś się ucieszył. Wyjrzalam zza mojej bezpiecznej kryjowki. To byli jacyś znajomi chłopakow. Mieli ze sobą oczywiście 'zapasy' alkoholu i jedzenia. Wtedy można to było nazwać imprezą. Było ciasno i duszno. Światła były zgaszone. Migały tylko pojedyncze lampki. Chciałam wyjść na balkon, ale była tam już jakaś para 'zakochańców' więc odpuściłam. Postanowiłam udac się do swojego pokoju, tam się trochę przewietrzyć i wrócić do towarzystwa. Niestety nie udało mi się prześlizgnąć niezauważoną.
- Hej ślicznotko! - Jay byl totalnie pijany. Ledwo chodził - Zatańczysz ze mną?
- Ledwo chodzisz - zauwazyłam.
- Ja sobie świetnie daję radę - przytulił mnie. Musialam go trzymać, bo by się przewrócił.
- Choć - pociągnęłam go za sobą. Postanowiłam szukać Toma. Albo Sivy ewentualnie. Okazalo się jednak, że są niemniej pijani. Posadziłam więc Jay'a na sofie i udałam się w stronę swojego pokoju. Po drodze zlapał mnie Nathan.
- Dokąd to? - objął mnie w talii. Zrobiłam wielkie oczy.
- Zwariowałeś?! - zdjęłam jego dłonie - Jeszcze ktoś nas zobaczy!
- Oj tam, oj tam... - przycisnął mnie do siebie i chciał pocałować. Wyrwałam mu się. W takim stanie wyglądał strasznie. Złapałam go za rękę i udałam się w stronę mojego pokoju...
__________________________________
Hahah xd http://www.youtube.com/watch?v=TbyYsJF9C_k&feature=g-all-u <---------------- widzieliście to? Jak nie to obejrzyjcie :) końcówka jest najlepsza ;d
Co do rozdziału... może lepiej tego nie skomentuję.
Dziękuję wam za komentarze :):**
Kocham was moje kochane :*****