Śnieżek :)

sobota, 30 czerwca 2012

Rozdział 13

* Z perspektywy Leny *
Nie bardzo rozumiałam, co oznaczało to "przygotuj się". Siedziałam na krzesle i cala się trzęsłam, choć nie mam pojęcia z jakiego powodu. Ze zlości czy bardziej z niedowierzania, że Tom tak się zachował? Chciało mi się płakać, ale wiedziałam , że nie mogę. Leno, musisz być silna. Ja naprawdę nie wiem, jak on mógł to zrobić? Nie, to musi być sen. Tom by się tak nie zachował. Nie powiedziałby tego , co powiedziała jego nieudolna kopia. Nie sprowokował by mnie. Zacisnęłam szczęki, żeby się nie rozpłakać. Leno, musisz być silna. Muszę się jakoś ogarnąć. Zaczęłam chodzić po pokoju w tę i z powrotem. Po niedługim czasie zatrzymałam się przed lustrem. Tom'owi zapewne chodziło to, że nie wyglądam tak, jak trzeba. Kiecki nie założę, o nie! Pukanie do drzwi. Weszła Michaelle.
- Gotowa? - spytała. Sama była ubrana bardzo szykownie. Miała ubraną ciemnozieloną sukienkę do kolan z odkrytymi ramionami i wysokie byty na koturnie w odcieniu czerni. Jej długie, ciemne włosy były rozpuszczone i lekko opadały na gołe ramiona. Wyglądała po prostu ślicznie.
- Jak widać - rzuciłam i znowu zaczęłam przeglądać się w lustrze - Powiedz mi Chell, dlaczego jesteś ubrana dzisiaj tak jakoś bardzo... - szukałam odpowiedniego slowa - ...elegancko? - Zaśmiała się.
- Pewnie nikt ci nie powiedział co? - uśmiechnęła się do mnie.
- O czym? - próbowałam ukryć zdziwienie. Dziewczyna podeszła do mnie i złapała mnie za ramię.
- Mark i Damien są u nas dosyć, no nie ukrywajmy tego, rzadkimi gośćmi. Pochodzą z bogatej rodziny. Zawsze wyglądają tak jak trzeba, a my nie chcemy wyglądać przy nich jak ludzie, ktorzy nie potrafią się ubrać - znowu się zaśmiała.
- Wyglądasz naprawdę ślicznie. Nikt nie pomyśli, że nie potrafisz się ubrać - uśmiechnęłam się do niej. Zaśmiała się.
- Max mówi, że trochę przesadziłam - podeszła do mojej szafy z ubraniami.
- Jest zazdrosny - podsumowałam i podeszłam do Michaelle.
- Już wiesz w co chcesz się ubrać? - spytała mnie. Przecząco pokręciłam głową. Później wraz z dziewczyną Max'a wybrałam sobie czarne rurki, do tego srebrną tunikę ze świecącym napisem "SPARKLE" a do tego srebrne baleriny. Nie chciało mi się zbytnio "stroić" więc wymalowałam tylko usta błyszczykiem i wytuszowałam rzęsy czarnym tuszem. Włosy rozpuściłam i spryskałam się odrobiną wody toaletowej "Puma". Potem poszłam pomóc dziewczynom w przygotowywaniu kolacji.
- A widzisz! Mialam przeczucie, żeby kupić więcej jedzenia! - powiedziała Nareesha do Sivy, który właśnie przechodził obok.
- Jesteś cudowna - pocałował ją czule i zaczął otwierać wino. Spojrzałam na nich i uśmiechnęłam się pod nosem. Tworzyli taką cudowną parę! Siva przy Nareeshy wyraźnie promieniał. Ciekawe czy Nareesha też miała problemy z fankami Sivy... Potrząsnęłam glową chcąc odpędzić takie myśli. Co ja sobie wogóle wyobrażam! Ja i Nath to zupelnie co innego niż Seev i Nareesha. My jesteśmy TYLKO przyjaciółmi. Jaka ja jestem głupia! Sama spowodowałam, ty swoim nieszczęsnym pocałunkiem, takie myśli w mojej głowie. Obawiałam się, że zaczęlam darzyć Natha czymś znacznie większym niż przyjaźń, a nie chciałam tego. Potem musiałabym wyjechać do domu i zostalibyśmy rozłączeni. A związek na odległość w moim przekonaniu nie miał sensu. Stop! Wmawiasz to sobie! Wcale go nie kochasz! Wszystko przez ten glupi pocałunek! Co ci odwaliło?! W ostatniej chwili złapałam szklankę, która wypadła mi z ręki.
- Wszystko w porządku? - spytał mnie Max.
- Tak. Po prostu trochę się zamyśliłam - odpowiedziałam mu i próbowałam zdobyć się na uśmiech - O której powinni być nasi goście? - zmieniłam temat.
- Zaraz powinni być - poinformowała mnie Nareesha. Wszystko było już gotowe. Mieszkanie wysprzątane, stół nakryty. Brakowało tylko... Dzwonek do drzwi.
- Otworzę! - krzyknął Jay i pognał w stronę drzwi. Nathan stanął obok mnie i puścił do mnie oko. Kolana mi się ugięły, ale starałam się stać jak żołnierz na warcie. Serce też, jak na złość, zaczęło bić w jakimś niezrozumiałym , wariackim tempie. Weszli goście. Jako, że stałam na końcu "kolejki", jakiś mężczyzna podszedł do mnie najpóźniej.
- Mark - przedstawił się i ucalował moją dłoń. Za chwile podszedł do mnie młodszy chłopak, ten 18-latek, o którym mowił Tom. Był wysoki, ale nie tak jak Nathan, miał brązowe włosy i niebiesko - szare oczy. Nie tak ładne jak oczy Nathana, ale nie najgorsze. Matko! Dlaczego ja go wogóle porównuję z Nathem !? Zachowywałam się jak maniaczka! Głos tego chłopaka przerwał moje mysli.
- Damien - ucałował moją dłoń. Jego głos nie byl tak melodyjny jak u ... No jak u niektórych. Znowu skarciłam siebie za to porównanie.
- Lena - starałam się uśmiechnąć, ale myśli o tym, że jestem Nathanoholikiem jakoś mnie dobijały. Damien i ja patrzeliśmy sobie w oczy.
- No to może usiądźmy - zaproponował Seev i wskazał dłonią na uszykowany stół. Bez słowa odeszłam od mojego nowego "kolegi" i usiadłam na krześle. Prawie nie zauważyłam, że Nathan zajął miejsce po mojej prawej stronie, a Damien centralnie na przeciwko mnie. Z mojej lewej strony siedział Max. Natłok dzisiejszych wydarzeń, sprawił, że zaczęłam robić się senna. Dobrze, że przy stole było głośno, bo niewątpliwie bym zasnęła. Chcialam przetrzeć zmęczone oczy, ale przypomniało mi się, że mam tusz na rzęsach. Rozmowy przy stole trwały w nieskończoność. Zjadłam swoją porcję i starałam się zachowywać tak jak trzeba i nie ziewać, ( już nie wspomnę o tym, zeby nie usnąć ) tylko okazać zainteresowanie rozmową. Jako, że slabo mi to wychodziło i tylko ja i Damien nic nie mówiliśmy , postanowiłam napić się odrobiny wina. Damien bez ustanku się na mnie patrzył. Było mi jakos glupio z tego powodu, czułam się zawstydzona. Jeszcze tylko trochę! Wytrzymasz! Przeciez nie będą tu siedzieć w nieskończoność! Moje marzenie wreszcie nadeszło - goście zapewnili, że muszą już wracać, podziękowali za mile spędzony wieczór i udali się w stronę wyjścia. Poszłam za nimi, tak jak reszta towarzystwa. Pożegnanie było krótkie.
- Zobaczymy się jeszcze prawda? - spytał mnie Damien cicho.
- Na pewno - odpowiedzialam bez przekonania. Marzylam już tylko o tym, żeby pójść do łóżka i zasnąć.
- Trzymam cię za słowo - ucałowal mnie w dłoń, puścił do mnie oko i włożył mi w dłoń karteczkę z jego numerem telefonu. Goście wyszli , a chłopcy i ich dziewczyny udali się spać. Kiedy byłam już prawie z w swoim pokoju, zatrzymał mnie Nathan. Odwrociłam się do niego. Niespodziewanie mnie pocalował - tak jak ja jego przy oknie, tylko znacznie dlużej. Potem odszedł bez słowa. Weszłam więc do pokoju i padłam na łóżko. Dopiero wtedy zorientowalam się, że Nathan podczas pocalunku, wyrwał mi kartkę od Damiena z rąk. Uśmiechnęłam się lekko nie wiadomo czemu ( to znaczy wiedziałam czemu, ale nie chcialam dopuścić do siebie tej myśli ) i zanim się spostrzegłam - spalam w najlepsze.
____________________________________________
Ale się rozpisałam! Dwa rozdziały w jeden dzień ! xd Atak weny , ale zobaczymy na jak długo ;-) A to wszystko dzięki wam - Rika, OliviaKlaudia i karolina15 ! :) Kocham <33


Rozdział 12

Odeszłam z poczuciem spełnionego obowiązku. Tak właśnie się czułam. Udałam się do swojego pokoju i otworzyłam okno. Oddychałam londyńskim powietrzem. Słyszałam odgłosy klaksonów aut, którymi bez przerwy trąbili zniecierpliwieni kierowcy. Na dworze było już szarawo, gdy ktoś zapukał do drzwi.
- Proszę! - krzyknęłam i zaczęłam zamykać moje okno na świat. Odwróciłam się - O Tom! Siadaj proszę - wskazałam na łóżko. Usiadł.
- Mamy pewną sprawę do obgadania - powiedział. Przysunęłam sobie krzesło - Udało nam się odkręcić tą sprawę z tobą i Nathanem, ale żeby dać świadectwo prawdzie, musisz nam trochę pomóc. To nie będzie nic wielkiego - kiwnęłam głową w odpowiedzi.
- Co mam robić?
- Będziesz częściej wychodziła z domu. Oczywiście na początku z nami. Później się zobaczy. Jutro pójdziesz z Kelsey i ze mną. Nie uciekamy przed zdjęciami, ani reporterami. Machamy do nich, uśmiechamy się. Na pytania ja będę odpowiadał, chyba, że ci pozwolę. I pamiętaj o najważniejszym - ja jestem twoim kuzynem, przyjechałaś na wakacje, a Nathan jest tylko twoim przyjacielem jasne? - wygiął usta w lekkim , porozumiewawczym uśmiechu. Czy można bylo mu odmówić. Nie. Zdecydowanie. Nic dziwnego, że tyle fanek oddało mu serce. Nic dziwnego, że Kelsey kocha go nad życie.
- Zgoda - rzekłam, odwzajemniając jego uśmiech. Wyraźnie się rozluźnił.
- I jeszcze jedno - wziął głęboki oddech - Nie powinnaś często pokazywać się mediom z Nathanem. Powinnaś raczej wyjść od czasu do czasu, z kimś nie należącym do skladu zespołu - przygryzł wargi. Spoglądał na mnie z oczekiwaniem, a ja kompletnie nie miałam pojęcia, co mu odpowiedzieć. Niby z kim miałabym wychodzić? Wpatrywałam się w beżowy sufit z zastanowieniem.
- Nie znam nikogo takiego - odpowiedziałam po chwili namysłu. Reakcja Tom'a była natychmiastowa. Tak, jakby wlaśnie na takie slowa czekał.
- Wiem - odpowiedzial mianowicie - Ale przecież moglabyś poznać - uniosłam brwi ze zdumienia. Dobre sobie! Ciekawe jak mam kogoś poznać, skoro mam nieodwołalny zakaz uczęszczania do angielskich klubów. Przecież nie będę zaczepiać ludzi na ulicach. Prychnęłam lekko zirytowana.
- Bardzo ciekawe w jaki sposób! Nie mam zamiaru biegać za ludźmi ! - Tom trochę się zmieszał. Jednak po chwili odzyskał równowagę, choć wyglądał, jakby w myślach rzucał we mnie wszelakimi wyzwiskami.
- Leno, nie będziesz musiała za nikim biegać - głos mu się trząsł ze złości, której nie chciał okazać. Udawałam więc, że nic nie zauważyłam - Moge cię poznać z bratem mojego przyjaciela. Jest o rok starszy od ciebie. Tak by było lepiej dla wszystkich. Chyba nie chcesz wpędzić Nathana w klopoty , prawda? - ostatnie zdanie wypowiedzial z niechęcią do mnie, ale także z ukrytym podstępem. Był sprytny, bo dobrze wiedział, że nie pozwolę, aby Nathanowi coś się stało. Bezczelnie wykorzystał sytuację! Zacisnęłam pięści, żeby nie powiedzieć czegoś głupiego.
- Dobrze, poznam go - powiedziałam wolno. Starałam się panować nad złością w głosie. W środku cała się gotowałam. Narastalo we mnie oburzenie.
- I to jeszcze dzisiaj wieczorem - stał i udał się w stronę drzwi. Po otworzeniu ich zatrzymał się i spojrzał na mnie. To nie był mój Tom. Czułam to wyraźnie - Przygotuj się - i wyszedł.
* Z perspektywy Tom'a *
Wcale nie miałem zamiaru tak jej sprowokować. To samo jakoś wyszło. Ja po prostu nie miałem innego wyjścia - gdyby nie zgodziła się poznać Damiena, między nią a Nathanem mogłoby jeszcze bardziej zaiskrzyć. A trzeba kuć żelazo póki gorące. Już wcześniej zauważyłem, że jakaś nieziemska siła , wyraźnie pcha ich ku sobie. Postanowiłem jednak, że nie będę się w to mieszał. Aż do teraz. Reakcja Nathana na to, jak Jay trzymał Lenę i to co ona zrobiła, żeby go pocieszyć, całkowicie przekonalo mnie do nowego celu - a mianowicie o wybiciu Lenie z głowy Nathana i vice versa. Właśnie wtedy coś kazalo mi zatelefonować do Mark'a i zaprosić go wraz z bratem - 18-letnim Damienem, dzisiaj na kolację. To właśnie z tym chłopakiem wiązałem nadzieje. Wiedziałem, że Lena mu się spodoba , bo w końcu nie była brzydka, ale nie miałem pewności , czy to zadziała w drugą stronę. Jesli tak - wspaniale, jeśli nie - Lena na pewno pozna się na jego charakterze. W końcu byl to chłopak niezwykle urokliwy , jak mawiały Kels i Michaelle. Chcialem związać Lenę z Damieniem. Ona i Nath, choć zapewne by do siebie pasowali, nie stworzyliby udanego związku. Fanki zamęczyłyby ją. Nie chciałem tego, chciałem ją chronić przed złym losem. Związek z kimś normalnym byłby dla niej idealny. Wiele przeszla przez tego Arka. Chciałem zaoszczędzić jej kolejnych rozczarowań. Jeszcze mi podziękuje. Choć, niewątpliwie, początki będą trudne, muszę się trzymać tego postanowienia. Potrafię być wytrwały. Udałem się do sypialni, by opowiedzieć Kelsey , która własnie wróciła z zakupów, o moim genialnym planie. Nie wyglądała na zachwyconą. Twierdziła, że to co nieuniknione stać się musi i że nie powinienem się mieszać w sprawy Leny i Nathana.
- Ale ja tylko próbuję ją chronić! - tłumaczyłem się.
- Wiem. Właśnie za tą twoję bezustanną troskę, tak bardzo cię kocham - uśmiechnęła się uroczo. Pocałowałem ją i skierowałem się w stronę kuchni, aby powiadomić chłopaków o przybyciu gości w niedługim czasie.
____________________________________________
Wiem, wiem. Przepraszam , że robię z Tom'a lekko czarny charakterek opowiadania :) Mam nadzieję, że mi wybaczycie . Wprowadziłam też nową postać, a to po to, żeby dodać dynamiki akcji. Damien bardzo dużo namiesza ... :)

środa, 27 czerwca 2012

Rozdział 11

Siedziałam w salonie nie wiedząc co z sobą począć. Czułam się trochę dziwnie w tej całej sytuacji. Podkurczyłam kolana i schowałam twarz w dłoniach. Z kuchni dobiegały do mnie głosy chłopców. Jay tłumaczył coś uporczywie calej reszcie. Nie wiem co. Nie przysłuchiwałam się. Było słychać również warki Tom'a.Potem wszystko ucichło. Podniosłam głowę. Wszedł Siva.
- Załatwione - powiedział bez nutki entuzjazmu w głosie. Zrobiłam mu miejsce obok siebie na kanapie. Przypomniał mi się serial mojej babci. W którymś z odcinków główna bohaterka poszła usunąć ciążę. Na korytarzu czekał jej kochanek. " Załatwione  " powiedział do niego lekarz po zabiegu. Powiedzial to tak samo jak Seev.
- Wszyscy... chcielibyśmy cię przeprosić. Głupio wyszło z tym artykułem w gazecie. Miejmy nadzieję, że sztuczka Jay'a podziała.
- No co ty Seev ! - złapałam go za kościste ramię - Nie macie mnie za co przepraszać! To nie wasza wina !
- Po części tak. Powinniśmy byli wcześniej ujawnić cię jako kuzynkę Tom'a. Sam nie wiem po co tak długo zwlekaliśmy... - powiedzial.
- Nie widzę w was żadnej winy. Jeśli to , co się stało ma być czyjąś winą , to tylko i wyłącznie moją. To ja sprowadzam na was kłopoty. Mam tylko nadzieję, że mi wybaczycie.
- Nawet tak nie myśl! - Seev mnie przytulił - To nie twoja wina! To nasza...
- Błagam cię tylko mi nie mów, że to wasza wina! Nie zniosę tego - przerwałam mu. Siva odsunął się odemnie na długość łokcia.
- To co kompromis? - spytał z błyskiem w ciemnych oczach - Załóżmy, że to nie była niczyja wina ok ?
- Zgoda! - podałam mu rękę - Niczyja! - uśmiechnęłam się do niego pokrzepiająco. Wtedy wszedl Tom. Był wyraźnie zdenerwowany. Albo smutny. Usiadł na pufie przy telewizorze i prawą ręką potargał sobie włosy. Seev i ja zamilkliśmy. Tom głośno wypuścil powietrze i schował twarz w dłoniach. Po chwili odezwał się.
- Przepraszam cię Leno. Bardzo cię przepraszam - błyskawicznie znalazłam się obok niego. Uniósł głowę. Przytuliłam się do niego, po czym uklękłam z jego prawej strony.
- Nie masz mnie za co przepraszać Tommy - starałam się to powiedzieć w miarę radośnie, ale myślę, że mi się to nie udało - To nie jest niczyja wina! - na widok miny Tom'a , łzy zaczęły mi spływać po policzkach - Tom proszę... - rozbeczałam się na dobre. Siedziałam na podlodze i płakałam chowając twarz w dłoniach. Teraz to Tom mnie przytulał. Trzymał mnie w ramionach. Musiałam tam beczeć jak głupia, bo kiedy podniosłam głowę, zobaczyłam wszystkich chłopaków z TW stojących nade mną. Starali się mnie pocieszyć.
- Ja tylko nie chcę, żeby ktokolwiek z was czuł się winny - wyjaśniłam - To niczyja wina rozumiesz? - z tym pytaniem zwróciłam się do Tom'a. Złapałam go za twarz , tak aby móc spojrzeć mu w oczy - Nie twoja wina - pocalowałam go w czubek nosa, po czym pogłaskałam go po głowie. W  zamian bardzo mocno mnie przytulił.
- Ja po prostu bardzo się o ciebie martwię - powiedział to wciąż mnie przytulając - Nie chcę, żebyś cierpiała.
- Więc nie obarczaj się poczuciem winy - odsunął się ode mnie - Proszę cię Tom!
- Postaram się - uśmiechnął się. Max wyszedł do kuchni.
- Kupili to! - krzyknął. Kamień spadl mi z serca. Nathan wydał z siebie coś w stylu " Uff...." . Całe spięcie gdzieś uleciało. Dwa slowa wypowiedziane przez Max'a były jak zbawienie dla duszy.
- Ach, te moje genialne pomysły ... - Jay ustawil się dumnie jak paw. Pocałowałam go w policzek.
- Dziękuję - szepnęłam mu do ucha. Nathan zaczął kaszleć. Jay delikatnie objął mnie w tali i niezwykle długo calował mnie w policzek.
- Nie ma za co - usmiechnął się. Delikatnie błądził dłońmi po moich plecach. Nathan znowu zakaszlał. Jay przybliżył się do mnie jeszcze bardziej. Wyglądało to tak, jakby chciał mnię pocałować. Wystraszyłam się. Lubiłam Jay'a, ale nie aż na tyle. Próbując jakoś wykaraskać się z tej niezręcznej sytuacji, zarzuciłam mu ręce na szyję w taki sposób, że nie mógł sięgnąć mojej twarzy. Trochę się zdziwił moją reakcją, ale najważniejsze, że odwzajemnił mój uścisk. Po chwili odsunełam się od niego i czym prędzej uciekłam do Nathana stojącego przy oknie. Tom i Jay zaciekle o czymś dyskutowali.
- No i wszystko się jakoś ułożyło - powiedziałam do Natha , wgapiającego się w jakiś punkt za oknem. Nie spojrzał na mnie. Nawet się nie poruszył. Miał zaciśnięte szczęki.
- Przepraszam , że cię w to wciągnąłem - wciąz stal w takiej samej pozie. Przekręciłam oczami.
- Przestańcie wy mnie wszyscy ciągle przepraszać! - wypowiedziałam to zdanie śmiejąc się, ale to na niego nie podziałało. Był jak skała. Zaniepokoiłam się.
- Coś się... stało? - spytałam. Przynajmniej tyle z tego dobrego, że na mnie spojrzał, ale zrobił to w taki sposób, jakby chcial krzyknąć : "Ty się naprawdę nie domyślasz?!" . Ciarki przeszyły całe moje ciało. Mimo to uśmiechnęłam się do niego promiennie. Bez słowa przyblizyłam się do niego i niewiele się zastanawiając, szybko cmoknęłam go w usta.
______________________________
Rozdział trochę dłuższy dzisiaj. Czy taka długość cię zadowala Oliwio ? :D

wtorek, 26 czerwca 2012

Rozdział 10

Minał tydzień. Choć wcale mi się nie dłużył. Dni mijały szybko. Nawet za szybko. Ciągle padało. Bylo szaro i byle jak. Pogoda była beznadziejna. Zapewne z 50% angielskiego społeczeństwa dostało depresji albo miało mysli samobójcze. Monotonia zabijała. Niszczyła dzisiaj nie jedną zagubioną duszę. Nie od razu. Męczyła powoli. Znęcała się nad umysłem. Niszczyła jakiekolwiek oznaki ciepła i radości. Dopadłaby mnie na pewno. Ale byłam bezpieczna. Chroniło mnie tajemnicze światełko. Światełko dobra i szczęścia. Ale tylko w dzień. Noc była inna. W nocy poddawałam się bezkresnej rozpaczy. Noc przypominała mi o wszystkim co złe - bałam się jej. Natłok złych myśli i jedna twarz - twarz Arka, pełna piękna a zarazem wcielenego zła. Nie było nocy bez łez, nie było dnia bez uśmiechu. Dwie krainy , jedno oblicze. To wciąż byłam ja, ale zmieniona , inna. Moje światelko szczęścia trzymało mnie przy życiu. Nathan. To był on. Dzieki niemu było dobrze. Spędzałam z nim cale dnie. Bardzo się zżyliśmy. Ale kiedy tylko znikał , czulam sie na powrot zle. Byłam sama. I podczas jego nieobecosci dotkliwie to odczuwałam. Dzien chronil mnie. Noc wystawiala na bolesne katusze. Oczywiście nikt nie widzial o moich nocnych lękach. O tym, że wyraźnie słyszę głos Arka, że czuję jego obecność. Każdej nocy płakałam, ale robiłam to dyskretnie, po cichu. W dzień Arek nie istaniał. Liczył się tylko Nathan. Zaprzyjaźniliśmy się, nic więcej, choć wiem, że moje życie bez nie go nie mialoby sensu. Któregoś dnia, kiedy oglądałam tv z Nathanem , Sivą i Jay'em, z zakupów wrócili Tom i Max w złych humorach. Nic nie powiedzieli. Tom tylko z hukiem rzucił na stolik przed nami jakieś kolorowe czasopismo. Bez słowa przybliżyłam się i doznałam szkou - na okladce magazynu widniało zdjęcie. Był na nim Nath i ja, kiedy goniliśmy się po parku. Podpis pod spodem też pozostawiał wiele do życzenia. "WANTED GIRL" a niżej mniejszym druczkiem "W pogoni za miłością. Nowa dziewczyna Nathan'a Sykes'a".
- Fcuk! - wyrwało mi się. Jay wziął gazetę w dlonie i przewrócił na stronę, na której znajdował się artykuł. Kątem oka zauważyłam, że było tam dużo zdjęć w tym zdjęcie, kiedy Nath na mnie leżal.
-" Podczas spaceru w parku można było podziwiać niezwykłe zjawisko" - czytal Jay - " Nathan Sykes i jego nowa miłość, spędzali czas goniąc się po parku. Para zapomniała o całym świecie. Wcześniej widziano ich razem na zakupach. Z pewnych źrodeł wiemy, że dziewczyna nazywa się Lena Tarecka, pochodzi z Polski i mieszka z chłopcami z The Wanted. Czyżby para ze sobą sypiała? Wszystko na to wskazuje. Jak na tą wiadomość zareagują fanki gwiazdora? Będziemy informować o wszystkim na bieżąco" - skończył i zaczął oglądać zdjęcia. Miałam mętlik w głowie - Może nam to wytłumaczycie co? - Jay wskazał palcem na zdjęcie na którym Nath na mnie leżał. Głośno przelknełam slinę.
- Pieprzone media! - Nathan uderzył pięścią w stół - Co za kompletne bzdury !
Zaczęła docierać do mnie powaga sytuacji.
- NO faktycznie, za dobrze to nie wygląda - powiedział Seev.
- JA wiedzialam, że to się tak skończy ! - wybuchnął Tom , a ja żałowalam, że nie było Kelsey. Ona potrafiłaby go uspokoić. Zaczełam nerwowo obgryzać paznokcie.
- Musimy to jakoś odkręcić, zanim będzie za późno - rzekł Max. W przecieństwie do Tom'a , potrafił zachować spokój. Nastała cisza, przerywana tylko tykaniem zegara.
- Mam pewien pomysł - zaczął Jay. Wszyscy spojrzeli na niego z wdzięcznością, a zarazem z oczekiwaniem.
- No mów, mów - poganiał go Nathan.
- Zaraz wam wszystko wyjasnię, ale musimy się dostać do komputera - chłopcy wstali i udali się do kuchni. Jeszcze zanim wyszli spytałam nieśmiało:
- Mogę wam jakoś pomóc? - zatrzymali się. Jay do mnie podszedł.
- Poradzimy sobie i jakoś was z tego wyciągniemy. Nie zaprzątaj sobie tym swojej slicznej główki -  pocałował mnie w czolo. Uśmiechnęłam się do niego, trochę wymuszonym usmiechem. Spojrzałam na Nathana. Miał skruszoną minę i aż żal było na niego patrzeć. Serce mnie zakuło.
- Wszystko będzie OK - powiedziała do niego bezgłośnie i poslałam mu swój najpiękniejszy uśmiech.
_________________________________
Jakieś tam bazgroły ;) Rozdział dedykuję wszystkim tym , którzy to czytają. Dziekuję! :*

poniedziałek, 25 czerwca 2012

Rozdzial 9

Dotarliśmy do domu. Przed schodami zeskoczyłam z pleców Nath'a na ziemię. Po cichu otworzylismy drzwi do mieszkania, w obawie przed zakłóceniem snu któregoś z domowników. Okazało się jednak, że Tom już nie spał. Był ubrany w piżamę i miał potargane włosy. Na nasz widok zerwał się z fotela i przybliżył się.
- Gdzie wy do cholery byliście?! - spytał. Ja i Nathan wymieniliśmy spojrzenia. Tom wyglądał na rozwścieczonego. W takim stanie przypominał mi Arka. Odruchowo złapałam Nathana za rekę. W odpowiedzi posłał mi zdziwione spojrzenie.
- Byliśmy na spacerze... - zaczął Nathan, ale Tom mu przerwał.
- Dlaczego nie dobierałeś telefonu?! - pytanie to skierował wyłącznie do Natha, tak, jakby mnie tak cała sprawa nie dotyczyła. Prawą ręką Nathan sprawdził komórkę, w lewej natomiast ciągle tkwiła moja dłoń.
- Miałem wyciszony dźwięk - wyjaśnił - A poza tym nie rozumiem dlaczego jesteś taki zdenerwowany - Tom spojrzał na niego gniewnie.
- Dlaczego?! Ja ci zaraz powiem dlaczego! Nie ma po was śladu życia, nie odbieracie telefonów i rano też was nie widziałem! Wy wiecie co ja sobie mogłem pomysleć?! Że wyrwaliście się gdzieś razem na jakąś imprezę! - sam sobie odpowiedzial. Nastało niezręczne milczenie.
- Ale przecież nigdzie nie poszliśmy Tommy - odezwałam się po chwili - Więc myslę, że nie ma już sensu więcej wracać do tej sprawy.
- Nie wtrącaj się Leni - powiedział Tom łagodnie - A ty - wskazal palcem z stronę Nathana - Jeszcze raz wykręcisz taki numer to... - urwał. Po krótkiej pauzie odezwał się znowu - Oczywiście jeśli chcesz gdzieś wyjść to nie ma problemu - mówil już znacznie bardziej przyjemnym głosem - Ale Leny w to nie mieszaj.
Po jego ostatnim zdaniu poczułam się jak małe dziecko. Tom mnie tak właśnie traktował. Jak małe bezbronne dziecko, które nie potrafi sobie z niczym poradzić.
- Nie jestem dzieckiem - syknęłam przez zęby i wzmocniłam uścisk dłoni. Tom spojrzał na mnie przerażony.
- Ależ nie oto mi chodzi Leni - zaczął wyjaśnienia - Po prostu bałem się, że mnie oszukaliście. Angielskie kluby to nie jest miejsce dla ciebie Leni, wierz mi - dotknał mojego ramienia. Wciąż stałam nieruchomo czując ciepło dłoni Nathana. Swoim palcem wskazującym delikatnie przesuwał po mojej dloni (M!). Poczułam ciarki na plecach. Jego dotyk byl taki subtelny i czuły. Zupelnie inny niż mocny i agresywny dotyk Arka. Chciałam wyrwać rekę , ale nie potrafiłam. I to już drugi raz. Było tak jakby Nath całkowicie mnie obezwładnił. Stałam totalnie osłupiała. Jak w transie. Kiedy się ocknęłam, Toma już nie było. Od Nathana dowiedziałam się, że poszedl spać. Nath zauwazył, że nie jest ze mną OK. Posadził mnie na łóżku w moim pokoju i wyszedl. Za chwilę przyniósł dwa talerze z naleśnikami. Ich cudowny zapach przypomniał mi , jak bardzo byłam głodna. Zjadłam go w ekspresowym tempie. Wtedy trans minał całkowicie. Oparłam się o ścianę. Trochę chciało mi się spać po tym ciepłym naleśniku. Muszę przyznać, że Nathan świetnie gotował. Powiedziałam mu to.
- Nareszcie ktos mnie docenia - rzekł na to.
- Docenia cię więcej osób niż myslisz.
Usmiechnął się rozbrajająco. Jego cudne oczy też się śmiały. Był piękny.
- Dlaczego nie masz dziewczyny? - wypaliam z ni stąd ni z owąd. Byłam sama tym zaskoczona. Nath nie mniej.
- Może - zaczął, ale urwał - Może nie spotkałem jeszcze tej jedynej.
- To znaczy, że nigdy nie byłeś zakochany tak naprawdę? Na smierć i życie? - troche mnie to dziwiło. Nathan nie odpowiedzial. Oparł sie tylko o ścianę i zamknął oczy. Chyba nie trafiłam z pytaniem - To co ? - zaczęłam z entuzjazmem - Będziemy tu tak siedzieć? - Nath spojrzal na mnie i zauważyłam usmiech na jego wargach.
- A co chcesz robić? - spytał.
- Hymm... - zastanawiałam się, ale Nath wstał i przyniósł ze swojego pokoju pudełko z warcabami. Odgadł moje myśli. Zaczęliśmy grać i zapomniałam o calym świecie.
_____________________________________
Dedyk dla Mariki <3 Za to, że pozwoliłaś mi się testować na lekcji chemii <33 :* znaczkiem (M!) zaznaczylam ten fagaśny fragment :) Dziemkujem ze wszystko , życzem Perquis'a za mendża <3 :D

niedziela, 24 czerwca 2012

Rozdział 8

Poszlismy do sklepu. Nathan zalozył ciemne okulary i kaptur, żeby nikt go nie rozpoznał. Wydawalo mi się to trochę dziwne, bo w końcu prawdziwa fanka poznałaby go od razu, ale skoro się maskował, to była to jego sprawa. Na zakupy wybralismy się do pobliskiego supermarketu. Tam podeszła do nas jakaś kobieta. Myślałam, że rozpoznała Nathana, ale okazało się, że przyszła zapytać gdzie jest półka z pieczywem.
- Musi iść pani w tamtą stronę - wskazałam jej i zauważyłam , że Nath cały trzęsie się ze śmiechu. Kiedy kobieta odeszła spytałam go, co go tak rozbawiło.
- Miałaś taką przejętą minę, kiedy szła w naszym kierunku - wyjaśnił ledwo wymawiając słowa i zanosząc się śmiechem. Jego śmiech był niezwykle uroczy. I zaraźliwy, choć starałam się nie smiać i udawać poważną, bo ludzie przechodzący obok nas patrzyli na smiejącego się Nathana jak na wariata. Złapałam go za ramię.
- Tak bardzo smieszne. A teraz choć błagam cię, bo wzbudzasz niezwykle zainteresowanie... - na chwilę się uspokoił, ale kiedy stanęliśmy przy półce z makaronem, znowu zaczął się śmiać. Wzniosłam oczy ku niebu.
- Uspokoisz ty się wreszcie?
- Nie... potrafię... Twoja mina wtedy... - śmiał się. Podparł się mnie. Ledwo stał na nogach od śmiechu. Wyobraziłam sobie jak musimy smiesznie wyglądac. Chłopak zamaskowany jak złodziej, trzęsący się ze smiechu opiera się na dziewczynie nie wiele nizszej od niego, z założonymi rękoma i wyglądającej jakby była zła na tego chlopaka. Zanim się zorientowałam - smiałam się jak głupia. Aż się popłakałam z tego wszystkiego. Cały czas się śmiejąc poszlismy do kasy, kupiliśmy co trzeba i ruszylismy w drogę do domu. Kiedy wróciliśmy wszyscy jeszcze spali. Zostawiliśmy rzeczy i postanowilismy przejśc się na spacer do parku, bo pogoda znaczenie się poprawiła. Było ciepło i słonecznie. Szlismy nic nie mówiąc. Pozmyślałam o rodzinie. Co teraz robią? Czy tesknią? Postanowiłam zatelefonować do nich później. Przecież była niedziela. Dziś na pewno nie pracują. Wtedy moje mysli zeszły na boczny tor, a mianowicie o szkole. Co oni wszyscy powiedzą jak zobaczą mnie we wrześniu? W końcu nawet świadectwo odebrał za mnie brat. A do budy nie chodze już od końca maja - czyli od czasu kiedy Arek ze mną zerwał. Nie mogłam, nie miałam siły na niego patrzeć. Moje przemyslenia przerwał głos Natha.
- Słabo wyglądasz - powiedział - Jakbyś byla chora czy coś...
- Nic mi nie jest Nathy. Po prostu się zamyśliłam - uśmiechnełam się do niego.
- Wiem co zrobić, żeby ci się poprawiło...
- Co takiego?
- Wrzucę cię do jeziora - wskazał dumnie na duże jezioro, obok którego przechodzilismy. Wyszczerzyłam oczy ze zdumienia. Czego jak czego , ale takiej odpowiedzi się nie spodziewałam.
- Nawet nie próbuj...
- Spróbuję, oczywiście że spróbuję - chcial mnie złapać, ale mu umknęłam. Popedziłam pod górę. Nathan za mną. Gonilismy się, zanosząc śmiechem jak małe dzieci. Biegalismy i biegaliśmy. Ledwo człapałam ze zmęcznia, ale Nath nie ustepował. W końcu zauważyłam, że zbliża się do mnie. Biegłam ile tylko sił w nogach, ale mnie doganiał. Byłam prawie na samej górze przepięknego, zielonego pagórka. Przyspieszyłam. Nathan też. Był już tak blisko. Wtedy wyciągnał rękę i złapal mnie za ramię, ale wykręciłam się w bok. Efekt tego był taki , że oboje przeturlalismy się na ziemię. Chyba upadłam na lewą rekę, bo trochę mnie bolała. Kiedy się zatrzymalismy , Nathan leżał na mnie. Zaczęłam się smiać. Wstał i podal mi reke. Wtedy zasmiał się również.
- Wystarczy cię trochę postraszyć i zaraz dostajesz rumieńców - wskazał na mój policzek. Dyszeliśmy ze zmęczenia.
- Chyba powinniśmy już wracać - zauważyłam - Jestem cholernie glodna.
- Nie widzę sprzeciwu! - ucieszyl się. Nie był tak mocno zmeczony jak ja. Zaproponował , że mnie poniesie. Wskoczyłam mu na plecy i tak w radosnej atmosferze dotarlismy do mieszkania TW.
_______________________________________
Przepraszam, że ostatnio nie dodałam nic nowego. Już to nadrabiam :) Mam nadzieję, że rozdział się spodobał. Czekam na komentarze ! xd

czwartek, 21 czerwca 2012

Rozdział 7

Z perspektywy Leny
Miałam straszny koszmar. Śnił mi się ON. Sen był tak niezwykle realistyczny, że kiedy się obudziłam myślałam, że to prawda. A treść snu przedstawiała się w skrócie tak: Byłam sama w domu, ale byłam bardzo szczęśliwa. Cieszyłam się z wszystkiego. Była cudowna pogoda. Postanowiłam przejść się na spacer. Udałam się do pobliskiego parku. On tam był. Wyglądał tak jak zawsze - wspaniale. Usmiechał się. Serce dało o sobie znac. Biło jak szalone. Wtedy podeszła do niego Sandra - moja była najlepsza kumpela. Zaczęli się calowac. Zaczęłam płakac. Tak bardzo chciałam by Arek mnie przytulił. By powiedział to co zawsze mi mówił, kiedy bylo mi smutno: "Nie smuć się kochanie. Bo zawsze kiedy to robisz, czuję się tak jakby cząstka mnie własnie umarła" , a wtedy całowal mnie czule. Rozkleiłam się kompletnie. Zaczęłam krzyczeć. Arek i Sandra mnie zauważyli i zaczeli całować się bardziej namiętnie. Wtedy zaczął padać deszcz. Pogoda zmieniła się o 180 stopni. Uciekłam do domu i schowałam się pod kołdrę, wciąż łkając. Kiedy obudziłam się z tego koszmaru. Byłam zalana łzami. Wszystko wróciło- ten cały ból po jego stracie, a jednoczesnie wszystko to, co bylo zanim zerwalismy. Zwinełam się w klębek i płakalam. Trwało to długo. Na dworze zaczęło robić się jasno, ale gołym okiem było widać, że pogoda jest beznadziejna. Ja wciąż plakałam. A wczoraj było dobrze. Arek nie może mi dac spokoju. Chce mnie wykończyć. Chce sprawić, żebym zapadła się na dno. On mnie wcale nie kocha. Woli... inną. Znowu zaczełam płakać i czuć się tak jak przed wyjazdem do Londynu. Po jakiejś godzinie powoli mi przechodziło. Spojrzałam na zegarek. Było po siódmej. Wiedziałam, że nie muszę dzisiaj wczesnie wstać, bo Tom i reszta chłopakow po wczorajszej imprezie pewnie obudzą się w samo południe. Zaczeły mnie bolec oczy od płaczu. Otarłam łzy. Myslałam o Arku. O tym, czy kłamał mówiąc , że mnie kocha. O tym, jak gładził moje włosy, a ja myślałam, że bedziemy razem na zawsze. O tych wszystkich cudownych chwilach. które spędziliśmy razem. O życiu bez niego. O tym, ze nie jest możliwe. Przewróciłam się na plecy i wpatrywałam w sufit. To powróciło. Z taką samą siłą i takim samym efektem. Łzy spływały mi po policzkach. "Nie umiem żyć bez ciebie, teraz dobrze to wiem..." słowa piosenki chodziły mi po głowie. To niesamowite, ile rzeczy na raz może się odwrócić przeciwko jednemu człowiekowi. Sen , pogoda i jeszcze ta piosenka. Starałam się nie płakać. Usiadłam na łóżku i wpatrywałam się w jakis bezsensowy punkt. Wtedy ktoś cicho zapukał do drzwi.
- Proszę - powiedziałam równie cicho. To był Nath. Szedł i po cichu zamknął za sobą drzwi. Był już w ubraniu.
- Co ty plakalaś? - spytał mnie i usiadł koło mnie na lóżku. Nie musiałam mu odpowiadać. Wiedział , że tak. Przysunał się bliżej mnie - Nie płacz wszystko bedzie dobrze... - objął mnie ramieniem.
- Nic nie bedzie dobrze - znowu się rozkleilam. Wtuliłam głowę w jego pierś. Zaczał gładzić moje włosy. Nic nie mówił. Oparł policzek o moją głowę. Powoli się uspokajałam. Podniosłam głowę i spojrzałam na niego mokrymi od łez oczami. Uśmiechnął się do mnie lekko. Wtedy wyciągnął rękę i otarł mi łzy z policzka. Zdziwiła mnie jego reakcja. Oparłam sie o scianę , tak jak on.
- A teraz już się nie smuć - powiedział po chwili - Trzeba żyć dalej.
- Nie wiem czy potrafię....
- Nauczysz się. I ja ci w tym pomogę - powiedział z entuzjazmem. Usmiechnęłam się.
- No dobra Len, czas wstawać. Ktoś musi mi pomóc w robieniu zakupów - puścił do mnie oko. Kiedy wyszedł czułam się lepiej. Wyciągnęłam rzeczy z szafy i pognałam do łazienki.
_______________________________________________
Nudą wieje... xd Ale chyba wena znów mi ucieka ;( No i jeszcze ta beznadziejna pogoda.... brak słow. Rozdział dedykuję Baby_Em♥ <33

środa, 20 czerwca 2012

Rozdział 6

Kiedy wszyscy wyszli, razem z Nathanem zaczęłam przygotowywać jedzenie na mecz. Nath otworzył lodówkę i zaczął przeglądać jej wnętrze. Ja tymczasem wsypałam popcorn do miseczki i zaniosłam ją na stolik obok kanapy na której mielismy siedzieć. Kiedy wróciłam zauważyłam , że Nathan ma dziwną minę.
- Stało się coś? - spytałam niepewnie.
- Nie ma nic do jedzenia.
Spojrzałam we wnętrze lodówki. Zauważyłam tam ser ( a nawet dużo sera ), salami, jakąś drobiową szynkę, ketchup i mleko.
- Mąkę mamy ? - spytałam Nathana. Kiwnął głową w odpowiedzi - No to załatwione. Robimy pizzę.
- Pizzę? Jesteś pewna, że to dobry pomysł? - usmiechnął się lekko. Odpowiedziałam mu tym samym.
- Do meczu mamy półtorej godziny. Zdążymy pod warunkiem, że się pospieszysz - posłałam mu słodki uśmiech.
- Już biorę się do roboty - zaśmiał się i zaczął szukać mąki. Jak tymczasem powyciągałam inne niezbędne produkty z lodówki. Zaczęliśmy pracę. Muszę powiedzieć, że Nath świetnie sobie radził. Ugniatał ciasto, a potem za moim przykładem śpiewał : "Guseppe pizza italiana!". Oczywiście nie przestawałam się śmiać. Zmarszczki mi się porobią jak nic. Potem zaczęliśmy się rzucać mąką. Byliśmy cali biali. Nathan wygladał jak bałwan. To oczywiście przysporzyło mnie o nowy napad śmiechu. Rozejrzałam się po kuchni. Była cała biała. Matko , co powie Tom jak to zobaczy? Nathan zauważył moje zaniepokojone spojrzenie.
- Już to sprzatam! - oznajmił z entuzjazmem i potargał sobie grzywkę. Kiedy zaczął dokończyłam robienie pizzy i wstawiłam ją do piekarnika. Wtedy ugotowałam sobie brokuły i pomogłam Nathanowi w sprzataniu. Razem poszło nam błyskawicznie.
- Idę się kąpać pierwsza! - powiedziałam mu i poszłam do łazienki obmyć się z mąki. Ku mojemu własnemu zdziwieniu nie przestawałam się usmiechać. Działo się ze mną coś pozytywnego. Coś cudownego.
- Tylko się pospiesz ! - usłyszałam głos Nathana - Bo nie mam zamiaru przegapić meczu!
Umylam się w prawdziwie expresowym tempie. I wtedy przypomniało mi się, że nie wzięłam ze sobą czystych rzeczy na przebranie ani nawet szlafroka. I co teraz? Zawinęłam się w ręcznik, a mokre włosy puściłam na gołe ramiona. Powoli wyszlam z łazienki. Miałam nadzieję, że Nath mnie nie usłyszy.
- Chcesz może... - wyszedł z kuchni i spojrzał na mnie zdruzgotany - ...herbaty?
Usmiechnęłam się do niego aby zamaskować wstyd.
- Chętnie - i pospieszyłam do pokoju się przebrać w piżamę. Uff... Odetchnęłam , kiedy już znalazłam się w swoim pokoju. Po przebraniu się wyszłam do kuchni wyjąć gotujące się brokuły. W tym samym momencie Nath wyszedł z łazienki. Miał mokre włosy i był w samym dole od piżamy - długich, szarych spodenkach. Zaczerwieniłam się i popedzilam do kuchni. Za chwilę miał się zacząć mecz. Wyjęłam pizzę i zaniosłam do salonu. Nathan wziął brokuły i picie. Usiedlismy na miękkiej kanapie. Zacząl się mecz. Oczywiście przeżywałam jak głupia. Uwielbiałam oglądać mecze , a już szczególnie te , w których grał Manchester United. Miałam nawet bluzkę i z tą druzyną i kubek.
- Podaj do Nani'ego! Masz wolnego Nani'ego na prawym skrzydle! - krzyczałam. Na szczęście Nath przeżywał to tak samo jak ja.
- Ty idioto! - wyzywał gdy ktoś stracił piłkę - Tak trzymać! - krzyczał gdy ktoś z Man U odebrał piłkę przeciwnikowi. Kiedy padła pierwsza bramka obydwoje cieszyliśmy się jak wariaci. Pod koniec meczu zaczęłam robić się senna, bo gra nie była już tak wciągająca. Przetarłam oczy ze zmęczenia. Zanim się zorientowałam - spałam w najlepsze.

Z perspektywy Nathana.
Zauważyłem, że robi się senna. Tak słodko przecierała zmęczone oczy! Zamiast obserwować mecz spoglądałem na Lenę. Po chwili zasnęła. Odczekałem jeszcze chwilę i udałem się do jej pokoju przygotować jej łóżko do spania. Potem wróciłem do salonu i delikatnie wziąłem ją na ręce. Lekko otworzyła oczy.
- Ale mecz.. - wydało się z jej ust.
- Spokojnie - powiedziałem - Jutro wszystko ci opowiem.
Jakby uspokojona wtuliła się we mnie. Poczułem zapach jej włosów. Był cudowny. Połozyłem ją na łóżku i przykryłem kołdrą. Odetchnęła i zapadła w sen. Wpatrywałem się w nią jeszcze przez chwilę i lekko pocałowałem ją w czoło. Potem wróciłem do salonu , obejrzałem końcówkę meczu i nie wiedzieć kiedy - zasnąłem na kanapie.






wtorek, 19 czerwca 2012

Rozdział 5

- Wstawaj śpiochu na śniadanie! - ktoś krzyknął mi prosto do ucha. W pierwszej chwili chciałam krzyknąć : Artur weź się odwal ! Ale potem dotarł do mnie obraz w wczorajszego dnia i zrozumiałam, że jestem w domu TW i osobą , która tak bezceremonialnie drze mi się do ucha jest Tom. Za nim stali Jay, Siva i Nath. Przeciągnęłam się.
- Daj mi jeszcze chwilę... - wtuliłam się z powrotem w ciepłą poduszkę.
- Mowy nie ma! Dziewczyno prześpisz pół życia! - namawial mnie mój kuzyn.
- Eee tam...
Wtedy chłopcy ściągneli mi kołdrę. Oczywiście próbowałam ją zatrzymać, ale cóż mogłam w takiej sytuacji?
- Jesteście wstrętni - połozyłam się z powrotem na poduszce usmiechając się z lekka. Zauważyłam , że oni wszyscy byli jeszcze w piżamach.
- Taki nasz los - powiadomił Nathy. Wtedy Jay podszedł do mnie i wziął mnie z łóżka w swoje ramiona. Spojrzałam na niego zdziwiona.
- No co? Ktos musial przełamać twój niezłomny upór - powiedział śmiejąc się i zaniósł mnie prosto do kuchni. Była tam Nareesha , Kels i Max. Czekali na mnie ze śniadaniem. Kiedy już wszyscy usiedlismy i zaczęliśmy jeść i pić herbatę spytałam od niechcenia która godzina.
- Jest 7.00 - powiadomił mnie Max. O mało nie zachłysnęłam się herbatą.
- I wy wstajecie o tak wczesnej porze?!
Spojrzeli na mnie śmiejąc się.
- Szczerze powiedziawszy nie - powiedział Nath - Tylko dzisiaj jakoś tak wcześnie się obudzilismy.
Ulzyło mi.
- To dobrze - odpowiedziałam - Nie lubię wczesnie wstawać.
Po zjedzeniu śniadania wzięłam prysznic i ubrałam się w mój ulubiony czerwony dres. Nie zrobiłam nawet makijażu ani nie ułożyłam włosów, bo po co? Tak czułam się o niebo lepiej. Może nie wyglądałam pięknie ani jakoś zniewalająco , ale nie przeszkadzalo mi to. Wiedziałam, że jeśli chłopcy mają mnie choć trochę polubic, to ze względu na charakter, a nie na wygląd. Ogółem cały dzień spedzilam na ogladaniu tv z TW i rozmowach z nimi. Poznawalam ich jako ludzi i muszę stwierdzić, że bardzo, a to bardzo ich polubiłam. Kiedy zaczeła się zblizać się 17.00 , Tom powiedzial do mnie:
- Słuchaj Leni. Nie będziesz miała nic przeciwko temu, jesli wyjdziemy na jakąś imprezę? Dawno nigdzie nie bylismy a dziś przyjeżdża Michaelle i świętujemy jej powrót. Chętnie zabralibysmy Ciebie ze soba, ale obawiam się, że skoro nie masz 18 lat to nie wpuszczą cię do żadnego z klubów... - dodał. W tej chwili bardzo ucieszyłam sie , że nie mam 18 lat. Nie chcialo mi się nigdzie wychodzić. Perspektywa spędzenia wieczoru domu wydawała mi się kusząca.
- No co ty! Oczywiście, że się nie pogniewam! Wręcz przeciwnie. Życzę wam dobrej zabawy! - uśmiechnełam się do nich.
- Dziekujemy bardzo.
Wtedy wszyscy wstali oprócz Nathana.
- A co ty nie idziesz? - spytał go Siva.
- Nie. Zostanę. Nie chce mi się nigdzie iść- spojrzal na mnie. Usmiechnęłam się do niego z wdzięcznością. Przecież wiem jak bardzo lubi imprezy. Tymczasem Jay wytrzeszczył oczy ze zdumienia.
- Nie wierzę ! Lepiej choć z nami. Co bedziesz tu robił przez cały wieczór? - Jay puścił do mnie oko.
- Dzisiaj gra Man U - oznajmił Nath - A ja bardzo chcę to obejrzeć.
Wtrącił się Max.
- Ale może Lena nie chce tego oglądać? A chciała obejrzeć w tv np. jakąs komedię romantyczną?
- Nie! - szybko zaprzeczylam - Ja bardzo lubię oglądać mecze.
Spojrzeli na mnie jak na wariatkę.
- Lubisz?! - powiedzieli niemal równocześnie.Kiwnęłam głową. Nath się roześmiał.
- No to zapowiada się bardzo miły wieczór nie sądzisz? - spytał mnie z łobuzerskim uśmiechem. Zaśmiałam się.
- Nie może byc inaczej!
 ________________________________________________________
Masakra wiem :) Rozdział dedykuję karolinie15 :) Dziękuję, ze to czytasz <33 :D







poniedziałek, 18 czerwca 2012

Rozdział 4

Ciągle trzymał moją rękę. Choć muszę przyznać, że nie palilam sie zbytnio to wyrwania się z tego ucisku. Wręcz przeciwnie. Miał takie ciepłe dłonie. Moje natomiast były lodowate ( nic nowego ). Poza tym wciąż patrzeliśmy sobie w oczy. Żadne z nas nie opuściło wzroku. Oczy Natha były cudowne - w odcieniu , którego nie da się okreslić jednym słowem. W dodatku biła z nich ufność i czułość. I cos jeszcze. Ale nie potrafię tego okreslic. Stalibysmy pewnie tak ze dwie godziny gdyby nie Tom.
- Dobra Leni dość juz tych przywitań. Powinnaś trochę odpocząć i się rozpakować- nie poruszyłam się ani o milimetr. Nath też.
- Wezmę twoje walizki - powiedział Nath.
- Yhym - odmruknęłam i delikatnie zaczełam wyjmować swoją dłoń z jego dłoni. Myślałam, że jak to poczuje to mnie puści, ale myliłam się. W pewnym sensie jego uścisk nawet się wzmocnił. Wtedy jednym mocnym ruchem wyrwałam rękę. Nath dalej stał jak zahipnotyzowany.
- Lepiej wezmę te walizki, bo widzę , że młody się jakoś do tego nie pali - powiedział Jay wybuchając śmiechem - Choć Leni pokażę Ci twój pokój.
Poszłam za nim ostroznie wymijając nieruchomego jeszcze Natha. Słyszałam jak Kels pyta się go czy dobrze się czuje, bo jakos dziwnie wygląda. Siva odpowiedział na to, że najwyraźniej Nathan został zahipnotyzowany przez moje oczy w które tak się wpatrywał. Dalszej części nie słyszałam bo weszłam za Jay'em do mojego pokoju. Mojego! Był niesamowicie przytulny. Ściany były koloru miodowego. Było tam także duże okno w kształcie koła. Oczywiście zaraz przez nie wyjrzałam. Panorama Londynu była przecudna. Mogłabym się w nią wpatrywać godzinami. W oddali było widać nawet Big Ben'a !
- Rozpakuj się. Nie będę Ci przeszkadzał , ale jakby co to wołaj - Jay puscił do mnie oko i zamknął drzwi. Pierwszą rzeczą , którą zrobiłam kiedy wyszedl było padnięcie na łóżko. Było miękkie i całkiem wygodne. Zachciało mi się spać . Spojrzałam na zegarek. Była 18.00. No tak. O tej porze już dawno spałam. A w Polsce jest już 19.00. Zamknęłam oczy i pierwszą rzeczą którą zobaczyłam było roześmiane oblicze Nathana kiedy chłopcy z TW wyszli z kuchni. Usmiechnęłam się. Tak bardzo różnił się od Arka! A mimo to działał na mnie w dziwny sposób. Złapałam się za brzuch. Poczułam coś dziwnego, coś czego jeszcze nigdy nie czułam. To nie byl ból. Raczej lekkie łaskotanie. Odetchnęłam ciężko i wstalam z łóżka. Zaczęłam rozpakowywać swoje rzeczy do szaf. Laptopa połozyłam na biurko. Po chwili Kelsey i Nareesha przyszly pomóc mi w rozpakowywaniu się. Z ich pomoca poszło mi błyskawicznie.
- Wiesz wywarłaś ogromne wrażenie na Nathanie - powiedziała do mnie Nareesha - Dawno nie widzialam go w takim stanie.
Uśmiechnęłam się lekko.
- O tak racja! - zachichotała Kels . Strasznie je polubiłam. Znałysmy się od niedawna, a ja już czulam , że bedziemy się świetnie dogadywać. Potem poszłam do łazienki ( wspólnej, bo tylko taka była ) wzięłam szybki , gorący prysznic i po powiedzeniu wszystkim dobranoc , poszłam spać. Oczywiście nie moglam zasnąć . Postanowiłam odpalić laptopa. Reszta domowników już spała. Sprawdziłam wiadomości na FB i TT. Oczywiście było tego całe mnostwo. Nawet nie pamietam, kiedy ostatni raz byłam na portalach społecznościowych. Jutro im odpiszę , pomyślalam i postanowiłam, że z czystej ciekawości , sprawdzę TT Nathana. Były tylko tweety z wczoraj. Ogółem nic ciekawego. Wtedy wyskoczyło powiadomienie : " 1 nowy tweet" . Czyli Nathy tez nie spał! Cóż za ulga. Sprawdziłam tweeta. Pisalo : " Coś niesamowitego! Te oczy... :D". Uśmiechnęłam się. Czyli Seev miał rację. Poczułam się senna, połozylam się do łóżka i zanim się spostrzegłam , spałam w najlepsze.

niedziela, 17 czerwca 2012

Rozdział 3

Przez całą drogę rozmawiałam z Tomem. On opowiadał mi o zachowaniu i dziwnych przyzwyczajeniach reszty zespołu , a ja opowiedziałam mu trochę o rodzinie w Polsce. Niewiele tego było, ale zawsze. Muszę smiało powiedzieć, że entuzjazm Toma jest zaraźliwy. Przez pół drogi śmiałam się jak idiotka. A mimo wszystko świetnie się bawiłam. Tom jest lekarstwem na chandrę. W Londynie było pochmurno i padał deszcz. Z resztą to nic nowego. Tu podobno ciągle pada. Trochę szkoda, bo uwielbiam wygrzewać się na słońcu. O tej porze w Polsce jest pewnie ze 28 stopni... Wydałam z siebie mimowolne westchnienie. Tom to usłyszał.
- Rozumiem, że nie możesz się doczekać, ale to już naprawdę bardzo blisko - puścił do mnie oko - Ale ja na twoim miejscu nie cieszyłbym się tak - spojrzałam na niego z niedowierzaniem - Oni niosą spustoszenie. Jak szarańcza - najśmieszniejsze w tej jego wypowiedzi było to, że mówił to całkiem poważnie.
- Rozumiem, że ty nie należysz to tej grupy niosących spustoszenie owadów? - spytałam go , starając się nie roześmiać.
- Oczywiście, że nie! Ja jestem jak aniołeczek - prychnęłam żartobliwie - Ja po prostu jestem idealny i najprzystojniejszy krótko mówiąc.
- I skromny - dodałam.
- No tak... czasami - oboje wybuchnęliśmy długo powstrzymywanym śmiechem. Śmiech Toma był jaki uroczy, że zachcialo mi się płakać ze szczęścia. Nim skończylismy się śmiać dotarliśmy na miejsce. Ich lokum od strony zewnętrznej nie robilo wielkiego wrażenia. Wyglądało jak zwykły dom w którym mieszkają zwykli, nudni ludzie. Tom wyjął z bagażnika walizki i stanął obok mnie.
- Robi wrażenie co? - spytał .
- Nie - odpowiedziałam śmiało i Tom się zasmiał.
- Chociaż jedna szczera. Inne dziewczyny zachwycają się urokiem tego domu - objał mnie ramieniem i pocałował w głowę - Coraz bardziej Cię lubię kuzynko. A teraz zapraszam! Witaj w domu The Wanted! - chcialam wziąć od niego walizki, ale uparł się , ze sam je zaniesie. Nie protestowalam zbytnio. Powoli wchodziłam po czystych ( jak cholera !) schodach i cieszylam się narastającym we mnie podekscytowaniem. Zaraz ich spotkam! I bedę z nimi mieszkała!! Drzwi sie otworzyły i wyjrzała z zza nich szczupła blondynka. Na widok Toma uśmiechneła się olsniewająco , a on w odpowiedzi cmoknąl jej usta.
- Kelsey poznaj Lenę , moją jakże uroczą kuzyneczkę - dziewczyna usmiechnęła się do mnie tak, że od razu ją polubiłam. Odpowiedziałam jej tym samym - A ty Leni , poznaj najcudowniejszą dziewczynę świata , Kelsey - kontynuował mój kuzyn.
- Milo mi Cię poznać - powiedziałam , a Kels w odpowiedzi uściskała mnie gorąco.
- Tez się cieszę, że Cię wreszcie poznałam. A wiesz jak chłopcy się denerwują? Cały dzien chodza i grzecznie sprzątają , co do nich w ogóle nie podobne - zaśmiala się słodko a Tom jeszcze raz ją pocałowal tym razem dłużej. Weszlismy. O ile dom od zewnętrznej strony nie robil wrażenia to od wewnętrznej był po prostu boski! Taki nowoczesny i przytulny.
- Przyszła już? Jak wygląda? - usłyszalam cichy glos po lewej stronie.
- Cicho ty durniu , bo jeszcze usłyszy! - to bez wątpienia był głos Max'a. Chwilę po nim roześmial się Nathan i Siva jednoczesnie.
- Obawiam się chłopcy, że już to słyszała - powiedziała Nareesha wychodząca prawdo podobnie z salonu i podeszła do mnie i uściskała przyjaźnie - Witaj w domu Leno . Jestem Nareesha.
- Miło mi Cię poznać - powtórzyłam , bo nie mialam pojęcia co powiedzieć. Wtedy rozległ się szum i z jakiegoś pomieszczenia ( które później okazalo się kuchnią ) wyszli chlopcy z TW. Serce stanęło mi w miejscu. Wyglądali cudownie! Usmiechali się do mnie cieplo i przyjaźnie. Do mnie !! Pierwszy podszedł Max i podal mi rekę.
- Witam w naszym domu i od dzisiaj w twoim także, Leno . Jestem Max.
- Wiem - odpowiedzialam . Bylo mi słabo z przejęcia. Potem podszedł Jay i mnie przytulił.
- Mam nadzieję, że się z nami nie zanudzisz - powiedział .
- Nie , nie skąd!! - zaprotestowałam. Podszedł do mnie Seev.
- Hejo ! - zawolał radosnie i przytulił mnie - Witamy w naszych skromnych progach.
- Skromne to one raczej nie sa , ale dzieki - reszta zespołu się zasmiała kiedy to powiedziałam.
- Zuch dziewczyna - pochwalił mnie Tom. I wtedy podszedl Nath i podał mi rekę. Złapałam ją trzęsącymi rękoma.
- Cześć - powiedział. Nasze oczy się spotkały, a moje serce zaczęło bić jakby szybciej.


sobota, 16 czerwca 2012

Rozdział 2

Obudziłam się chwilę przed wylądowaniem. Nawet nie wiem jak udało mi się zasnąć. Poprawiłam włosy i wyciągnęłam się na siedzeniu. Tyle bym dała , żeby sobie jeszcze pospać... Wcześniej całymi dniami drzemałam. Cóż, muszę się przyzwyczaić do nowego stanu rzeczy. Być może mój kuzyn i jego kumple , będą tak hałaśliwi i nieogarnięci ( wcale bym się nie zdziwiła ), że nie pozwolą mi spać nawet w nocy. Jednak z drugiej strony moja rodzina musi bardzo ufać mojemu kuzynowi , skoro nieformalnie mu mnie powierza. Kurde, przecież ja nawet nie znam jego imienia! O nazwisku nie wspominając. Nawet nie wiem czemu wcześniej mnie to nie zainteresowało. Zdałam sobie sprawę z tego , jak przez ostatnie dni byłam zamknięta na świat. Ktoś mi na pewno mówił jego imię. Tylko jakie ono było... Próbowałam sobie przypomnieć, ale nic nie wymysliłam. Samolot zaczął lądować. Odruchowo bardziej wcisnęłam się w siedzenie. Zawsze bałam się latania. Czułam się tak, jakbym budziła się z jakiegoś długiego transu. Zaczynałam czuć na nowo. A raczej tak, jak czułam zanim zakochałam się w NIM. Pierwsi pasażerowie zaczęli wysiadać. Po chwili zrobiłam to samo. Z dwiema naprawdę dużymi walizkami na kółkach , pomaszerowałam w stronę holu. Odczuwałam lekką tremę. Tremę przed światem. Nowym bądź co bądź. Stanęłam jak wryta. Jeszcze masz czas na ucieczkę , pomyślałam. Bałam się. Kurde balam się jak cholera! Powoli ruszyłam. Zaczęłam rozglądać się , za kartką z napisem "Lena Tarecka" . Choć szukałam i rozglądałam się jak glupia nikogo nie zauważyłam. A może mój kuzyn mnie zostawił? Odechciało mu się bawić się w nianię? Wzięłam głęboki oddech. Panikuję. A nie mogę panikować. Muszę być silna i dzielna. Przeszłam jeszcze kawalek. I znalazłam. "Lena Tarecka" pisało na żółto-miodowej kartce. Spojrzałam wyżej na twarz mojego kuzyna i doznałam szoku. Już wiem jak miał na imię. Tom. Thomas Anthony Parker precyzując. Czułam się jak w jednym z tych głupich telewizyjnych show , gdzie wyskakują roześmiani ludzie krzycząc: "Mamy Cię!". Czekalam aż ktos tak krzyknie , ale się zawiodłam. Ciągle stałam jak glupia i nie wiedzialam czy to się dzieje naprawdę. Na szczęście Tom podszedł do mnie.
- Lena to ty? Strasznie wyrosłaś... - jego głos przyprawiał mnie o ciarki.
- Ale.. to...to jest chyba jakaś... pomyłka - wyjakałam. Ale wiedziałam , że nie ma mowy o żadnej pomyłce. Kurde frak Tom Parker był moim kuzynem !! Usmiechnąl się do mnie powalająco.
- Raczej nie. Nie wątpliwie jesteś osobą której szukam - usmiechnęłam się. A nie robiłam tego od bardzo dawna! - Ale nie spodziewałem się, że będziesz aż taka dojrzala. Poważnie ! Wygladasz świetnie.
Zaczełam płakać i śmiać się równocześnie.
- O matko! Ja nie mogę w to uwierzyć! - Tom na te słowa poklepał mnie po ramieniu.
- To lepiej uwierz - usmiechnął się i wziął ode mnie walizki - Bo zaraz czeka cię spotkanie z chłopakami z zespołu.
Wyszczerzyłam oczy ze zdumienia. Czyli to są ci kumple z którymi mieszka mój kuzyn! Aaaaa! Narodziłam się na nowo. Doslownie. Nie pamietam kiedy ostatni raz tak się czułam. Babcia była by ze mnie dumna. I wiem co by powiedziała : " To Anglia tak na nią działa! Urodzona angielka nie ma co! Moja krew!". Uśmiechnęłam się sama do siebie. Szczęście sobie o mnie przypomniało. Najwyższa pora. Wsiadłam do auta Toma i zapięłam pasy. Po chwili mój kuzyn dołączył do mnie i włączył silnik.
- No to ruszamy! - zawołał entuzjastycznie - Przygotuj się na jazdę ekstremalną! Aha! I pamietaj ! Kiedy Max powie Ci, że jeździ samochodem lepiej ode mnie , nie wierz mu. To kłamca! - zrobił coś w stylu "brumbrum" i ruszylismy. Mimo wszystko rozesmiałam się. Tom zachowywal się jak duże dziecko. Dokładnie tak , jak go sobie wyobrażałam. Radosna jak mało kiedy , zaczęłam podziwiać piękne paronamy Londynu, czekając ze zniecierpliwieniem, kiedy podjedziemy pod dom TW i będę mogla poznać chlopaków.

piątek, 15 czerwca 2012

Rozdział 1

Życie wydawało mi się bajką. Moją wlasną, niepowtarzalną. Kiedy myślałam , że będzie tak juz zawsze przyszedł ogromny cios - rzucił mnie mój chłopak Arek. Nie wiem czemu to zrobił. Może się mną znudził. W końcu byliśmy razem od 1 gimnazjum czyli od 5 lat. Przez ten cały czas było mi z nim dobrze. Nie wyobrażam sobie życia bez jego udziału. Po tym jak mnie zostawił załamałam się psychicznie. Nie chodziłam do szkoły, nie jadłam, nie piłam . W ogóle nie wychodziłam z pokoju. Całymi dniami i nocami płakalam w poduszkę. Nie obchodziło mnie co na to moja rodzina - w końcu też lubili Arka. Z każdym dniem było coraz gorzej - czułam się słabsza i jeszcze bardziej beznadziejna. Nawet nie wyobrażałam sobie jak bardzo przez ten czas martwiła się o mnie rodzina. W końcu ( czyli jakiś tydzień temu ) rada rodzinna ( dziadkowie, rodzice, mój starszy brat Artur ) zadecydowała , że nie mogę się więcej zamęczać. Postanowili wysłać mnie do mojego dorosłego kuzyna do Anglii. W sumie wcale go nie znam. Wiem tylko tyle , że ma 24 lata i mieszka w jakimś super odjechanym domu z przyjaciółmi i z dziewczyną. Bomba. Mialabym własny pokój z piękną paronamą na Londyn ( przynajmniej tak mówi babcia ). Mój kuzyn nie mówi po polsku. Ale z tym też nie będzie problemu , bo moja babcia - angielka- od małego uczyła każdego w naszej rodzinie swojego ojczystego języka. Poza tym moja babcia ze strony taty jest greczynką, a jej brat ma żonę niemkę. Wielonarodowa rodzina. Niechętnie ( a nawet bardzo niechetnie ) zgodziłam się na ten ich beznadziejny pomysł. Jakby sądzili , że fakt zmiany miejsca zamieszkania sprawi , że zapomnę o NIM. Nigdy o nim nie zapomnę. Wreszcie ( Och super jak się cieszę! ) nadszedł dzień odlotu do UK. Wcale nie mialam ochoty tam lecieć. Niechętnie zwlokłam się z łóżka, które ostatnio zastępowało mi wszystko i wszystkich. Po chwili narzekań poczłapalam do łazienki i spojrzałam w lustro. Wyglądałam jak potwór! Miałam spuchniętą twarz od ciągłego płaczu. Wyraznie też schudłam. Moje włosy utraciły dawny blask. W ogóle cała stałam się jakas nienaturalnie matowa. Zdenerwowana ( czy też przybita? ) udałam się pod szybki , zimny prysznic , który do niedawna tak uwielbiałam. Po wykonaniu tego co trzeba , w samym szlafroku i w turbanie na mokrych włosach , poszłam do kuchni zrobić sobie herbatę. Przełknęłam ją szybko i w ogóle byle jak i zjadłam kanapkę , którą podsunęła mi mama. Wtedy wróciłam do łazienki i ubrałam się w pierwsze lepsze rzeczy ( spodnie jeansowe , bluza z NIKE i zielone conversaki ) , rozczesałam i ułożyłam włosy  ( oczywiście byle jak , bo nie widziałam sensu robienia inaczej ) i zrobilam lekki makijaż ( tak , żeby chociaż trochę wyglądać przyzwoicie ) . Potem poszłam do mojego ukochanego pokoiku wziąć jeszcze pare drobiazgów. Chciałam wziąć plakaty zespołu The Wanted , którego muzyka była jedynym ukojeniem podczas tego wiecznie trwającego bólu serca , ale mama powiedziała , że mój kuzyn na pewno nie chcialby żebym zawalała mu dom jakimś "badziejstwem" . Kiedy wyszlam , mój tata uśmiechnął się do mnie , poklepał po ramieniu mówiąc: - No i nareszcie wygladasz jak człowiek. - Dzięki - odparłam i pojechaliśmy na lotnisko. Całą ekipą oczywiście. Pożegnanie było długie i niczym się nie różniło od innych głupich pożegnań. "Bądź dzielna", "Dasz radę" itp, itd .... W końcu się pożegnaliśmy i wsiadłam do samolotu. Mój kuzyn miał na mnie czekać na lotnisku. Jak to babcia powiedziala : "Będzie trzymał kartkę z twoim imieniem i nazwiskiem , żebyś mogła go rozpoznać". Ba! W końcu ostatni raz widziałam go kiedy mialam 3 lata! Podobno był u mnie 2 lata temu , ale byłam wtedy na koloniach z Arkiem. Usiadłam na fotelu i włozyłam sluchawki do uszu. Odpaliłam "Rocket" The Wanted . Ciekawe , czy spotkam ich w Londynie, pomyślałam. Choć , znając moje szczęście , nawiążę bliską znajomość z pijakiem spod sklepu. I tak rozpocznie się wspaniała przygoda z Anglią ! Zaczełam się robić senna. Ledwo samolot wystartował zasnęłam , całkowicie nieświadoma tego , co mnie jutro czeka...

czwartek, 14 czerwca 2012

Wprowadzenie

Bedzie to opowieść o 17- letniej Lenie Tareckiej mieszkającej w Gdańsku i oczywiście o chłopcach z THE WANTED !! :) Mam nadzieję , że opowiadanie wam się spodoba i zachęcam do czytania :)