Śnieżek :)

wtorek, 20 sierpnia 2013

Rozdział 36

Siedziałyśmy u chłopaków, pijąc herbatę i rozmawiając. Czułam się tam swobodnie, złowrogi wzrok Lalusia skierowany w moją stronę, nie przeszkadzał mi już tak bardzo. W pewnym momencie nawet o nim zapomniałam. Mel także bawiła się świetnie... I to głównie w towarzystwie Max'a. Siedzieli przez jakiś czas z nami, potem wyszli... Żeby wrócić za jakieś pół godziny. W tej sytuacji nie dało się nawet ignorować głupich, aczkolwiek zabawnych komentarzy Jay'a pod ich adresem typu : 'Dzieci nie robi się w towarzystwie', albo 'Ciąża nie szkodzi'. Siva był raczej cichy i rzadko się odzywał. Ale to właśnie jego z niewiadomego mi powodu polubiłam najbardziej. Wygladał na kogoś godnego zaufania.
Siedzieliśmy tak i gadaliśmy, czując, że lubimy się coraz bardziej.
- Możesz nam opowiedzieć, o tym pożarze Alice? - spytał mnie po pewnym czasie Tom, kiedy wspomniałam, że z powodu tego pożaru mieszkam teraz w Londynie - Jeśli chcesz oczywiście. Do niczego Cię nie zmuszamy - uśmiechnął się.
- I jak to właściwie się stało, że nic nie pamiętasz? - dodał Max.
- Mogę Wam to opowiedzieć, o ile chcecie słuchać - odwzajemniłam uśmiech.
- Chcemy, chcemy - odpowiedział mi Siva - Lubimy słuchać ciekawych historii.
- W takim razie zgoda - powiedziałam poprawiając się na kanapie - Tylko właściwie nie wiem od czego by tu zacząć... No dobra. Tak jak wiecie przed pożarem mieszkałam z rodzicami, starszym bratem i bliźniętami w Lydney. No i pewnego dnia o coś się pokłóciliśmy, nie chciałam z nimi pojechać na weekend do Londynu i zostałam w domu. Właśnie wtedy miał miejsce ten pożar. Poszło zwarcie od pralki i ogień gotowy - popiłam wody.
- A dlaczego nic nie pamiętasz? - spytała Nareesha - Przecież chyba nie przez ogień...
- Nie przez sam ogień - sprostowałam - Prawie udusiłam się dymem no i dach się na mnie zawalił. Leżąc już na podłodze pamiętam samego George'a, który coś do mnie krzyczał... Potem obudziłam się już w szpitalu.
- Zadziwiające... - skomentowała Mel.
- I w dodatku większości rzeczy do dzisiaj nie mogę sobie przypomnieć. Pamiętam tylko takie krótkie fragmenty... I rzeczy, które do niczego nie pasują - Po tych słowach Laluś się ożywił, ale nic nie powiedział.
Potem chłopcy pozadawali mi jeszcze kilka pytan, a nastepnie rozmowa przeszła na zacznie lżejszy tor. Często się smiałam i dobrze bawiłam.
- O matko, już tak późno?! - zdziwiłam się patrząc na zegarek.
- Faktycznie jakoś tak szybko zlecialo - skomentował Seev ze śmiechem.
- Chyba powinnyśmy już iść.. - powiedziała Mel.
- Musicie wpaść jutro - zaczął Tom - Ale dopiero po południu, bo wcześniej czeka nas niestety dużo pracy...
- A co macie zamiar robić ? - spytała moja przyjaciółka. Spojrzałam na nią. Nie pamietam kiedy ostatnio tak promieniowała szczęściem.
- Szukamy drugiej pokojówki  - powiedział cichy do tej pory Laluś.
- A co wy będziecie jutro robiły? - spytał Max, bez przerwy uważnie przyglądający się Melindzie.
- Ja tak właściwie nic sobie na jutro jeszcze nie zaplanowałam...A ty Ali? - spytała mnie, usmiechając się delikatnie i czerwieniąc pod wpływem bliskości Max'a.
- Najpierw idę do lekarza, a potem... Kontynuuję poszukiwanie pracy - westchnęłam. Pewnie i tak moje poszukiwania okażą się bezcelowe... Tak jak ostatnie 20 razy.
- Szukasz pracy? - zdziwił się Tom - Myślałem, że jeszcze się uczysz.
- Niezupełnie... Zrezygnowałam ze szkoły - powiedziałam.
- Ciekawe...
- To my już lepiej chodźmy - powiedziała Melinda wstając. Wszyscy podążyli za jej śladem.
- A może... - zaczął Max i spojrzał na swoich kompanów - Może chciałybyście usłyszeć fragment nowej piosenki? - cała reszta absolutnie ich poparła. Miałam wrażenie, że Melinda zaraz tam umrze ze szczęścia.
- Z olbrzymią chęcią!!! - zapiszczała. Zaczęłam się z niej smiać.
- No to w drogę! - zaśmiał się Jay - Do mini studia nagraniowego! Za mną marsz! - zaczęlismy iść za loczkiem. Szliśmy długim korytarzem, aż w końcu doszliśmy do tego ich studia. Widok był imponujący. Siva nacisnął jeden z miliona guzików znajdujących na tej wielkiej maszynie i z głośników popłynęła muzyka. Melodia była wesoła i bardzo mi się spodobała. Stałam tak wsłuchując się, kiedy poczułam, że Laluś mnie obserwuje. Po ciele przeszły mi ciarki. Muzyka się skończyła.
- Wow... No chlopaki... - zaczęłam. Przyznam szczerze, że spodobała mi się ta piosenka, łatwo wpadała w ucho.
- TO JEST CUDOOOOWNE!!! - wydarła się tymczasem Melinda skacząc jak szalona - NIE WIERZĘ ŻE TO SŁYSZAŁAM!!!! - zaczęliśmy się śmiać.
- Cieszymy się, że się podoba - powiedział pan L z lekkim uśmiechem. Złapałam się za kieszeń.
- Kurde... Chyba zostawiłam telefon w salonie - powiedziałam przeszukując kieszenie - Albo raczej na pewno. Pójdę po niego - zaczęłam kierować się w stronę drzwi.
- Trafisz? - krzyknęła za mną Kels.
- Tak sądzę - odrzekłam wychodząc. Szłam wzdłuż długiego korytarza ogladając zdjęcia, które były poprzybijane do ściany. Przedstawiały one chłopaków z dziewczynami, z rodzinami i podczas jakiś występów. Znalazło się również kilka zdjęć z fanami. Jedno z nich bylo tak urocze, że przystanęłam, żeby się lepiej przyjrzeć. Każdy z chlopaków stał obok jednej z dziewczyn, które płakały, przytulając się do nich. Mel pewnie gdyby mogła też by tu ryczała, pomyślałam ze śmiechem. Odeszłam od fotografii i udałam się do salonu. Mój telefon leżał obok poduszki przy której siedziałam. Wziełam urządzenie i schowałam do kieszeni. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i westchnełam. Chciałabym mieszkać w czymś takim. Rozmyślając udałam się do drzwi. Niestety wychodząc z pomieszczenia zahaczyłam o coś nogą. Myslałam, że uda mi sie utrzymać równowagę, ale myliłam się. Runęłam do przodu. Czekałam na ból, spowodowany upadkiem, kiedy nagle poczułam, że zostałam złapana. Ciepło czyichś dłoni było wręcz przeszywające. Wtedy ten ktoś objął mnie ciasniej i podniósł do góry. Zobaczyłam twarz mojego wybawcy. Nie trudno chyba zgadnąć kto to był - chyba jedyna osoba, której wolałabym uniknąć. Laluś. Byłam przy nim tak blisko, że znieruchomiałam. On też się nie ruszał. Staliśmy niemalże stykając się nosami w zupełnej ciszy. Byłam przerażona. Chyba nie potrafię tego inaczej nazwać. On wyglądał na zszokowanego. Staliśmy i staliśmy. W końcu odważyłam się przyjrzeć jego oczom. I zaraz tego pożałowałam. Poczułam się dziwnie niemal natychmiast po tym, kiedy udało mi się odkryć barwę tych tęczówek. Niebiesko-zielone. Kiedy to pomyślałam po moim ciele przeszedł dreszcz i zaczęło mi brakować powietrza. Potem poczułam, że jest mi bardzo słabo, mój wzrok zaczął szwankować, a ja padłam prosto w ramiona chłopaka.
Ocknęłam się po jakimś czasie. Pierwszym co zobaczyłam był biały sufit salonu. Nie podnosząc się przekręciłam głowę w lewą stronę. Zobaczyłam Lalusia, który delikatnie trzymał moją dłoń. Zaczęłam się podnosić.
- Czy ja... ? - zaczęłam.
- Zemdlałaś - powiedział, zabierając swoją dłoń z mojej. Złapałam się za głowę.
- O matko... Umiem sobie wybrać moment. Gdzie jest reszta? - spytałam chlopaka, rozgladając się wokoło. Byliśmy sami.
- Wyszli przed chwilą do kuchni - przeczesał palcami swoje brązowe włosy - A tak przez cały czas siedzieli tu z Tobą.
- To znaczy... Ile ja już tu tak leżę? - spytałam przestraszona. Jak zwykle narobiłam tylko klopotów.
- Niedługo. Jakieś... - spojrzał na zegarek - ... 20 minut tak mniej więcej - westchnęłam.
- No trudno - usiadłam powoli naprzeciwko chłopaka - I... Dziękuję Ci Nathan - jego imię ledwo przeszło mi przez gardło. Czułam sie dziwnie dziekując mu. Uśmiechnął się.
- Nie ma za co - zdecydowałam się na lekki uśmiech w jego stronę.
- I przepraszam. Przeze mnie przedłużyła się nasza wizyta tutaj... A wy wolelibyście pewnie odpocząć przed jutrem...
- Nie przepraszaj Alice - szybko mi przerwał  - Przecież to nie twoja wina. I może wcale nie musimy szukać żadnej pokojówki.
- Jak to? - spytałam całkiem zbita z tropu. Czyżby mnie coś ominęło?
- Właściwie mielismy o tym z Tobą rozmawiać dopiero później, jak już poczujesz się lepiej... No ale dobra. Tylko proszę Cię przemyśl to - spojrzal na mnie błagalnie. Kiwnełam glową na znak potwierdzenia - Bo skoro szukasz pracy... To może chciałabyś zacząć pracować u nas? Oczywiście jeśli nie chcesz to...
- W sumie czemu nie...
- Naprawdę? - ożywił się. Chciało mi się z niego smiać. Znowu kiwnelam głową.
- Jeśli wy tego chcecie... To nie widzę problemu. Szukam jakiejś pracy już od dawna i mam tego dość. Chciałabym już zacząć coś robić - rzuciłam jakby nigdy nic. W środku cieszyłam się jak dziecko, że wreszcie będę miała pracę. Obgadałam z chłopakiem niektóre szczegóły i postanowiłam przyjąć propozycję chlopaków. W końcu nieźle bym zarabiała. Spojrzałam na Nathana. Chyba niesłusznie go oceniłam. Wcale nie był lalusiem. Był calkiem... sympatyczny. Zaczęliśmy rozmawiać, jak ludzie, którzy znają się od dawna i prawie całkowicie zapomniałam jak bardzo go nie lubiłam. W końcu okazało się, że bardzo dobrze się rozumiemy. Zaskakująco dobrze. Niepokojąco dobrze...
_______________________________
Przepraszam Was, że po tak długiej nieobecności dodaję TAKIE COŚ.
Gorzej już chyba być nie mogło. No, ale cóż... Mam nadzieję, że jakoś przeżyjecie ten pisany na szybko rozdział i mi wybaczycie ewentualnie :)
Tak więc.... WRÓCIŁAM!! :D
Dziękuję za ponad 10 000 wyświetleń! Jesteście boskie! <3
Byłoby mi bardzo miło gdybyście dały znać, że przeczytałyście i że moje zawalanie obowiązków nie poszło na marne :) Zapraszam również tutaj ---------------> http://thewantedstory-justbelieve.blogspot.com/ Pod koniec tygodnia powinien się pojawić pierwszy rozdział  ;)
Za wszelkie błędy przepraszam!!!







2 komentarze:

  1. Happy dance :) Wróciłaś i to z takim zajebistym rozdziałem :* Mam nadzieję, że teraz będziesz je dodawać częściej ☻
    Pozdrowienia i do następnego ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Omg świetny! :D
    Melinda jest szalona xd
    Nadal zastanawiam się co z tą Leną..
    Musisz jak najszybciej to rozjaśnić ^^
    Bo ta rozmowa z Nathanem i ostatnie zdania dają do myślenia.
    Czekam na nexta :)
    Cieszę się, że będziesz pisać dalej! ;-**

    OdpowiedzUsuń