Śnieżek :)

sobota, 8 grudnia 2012

Rozdział 28

Kiedy chłopcy zniknęli zrobiło się tak nagle bardzo smutno. I jakoś dziwnie cicho. Nar wyszła niedługo po nich - do pracy. Ja chwyciłam za torbę i portfel i wyleciałam na ulicę. Zakupy! Właśnie tego było mi trzeba. Otuliłam się bardziej kaszmirowym szalem, który dostałam od Natha. A swoją drogą - może też powinnam mu coś kupić? Zajrzałam w portfel. Kasy mi wystarczy. Rodzicie dali mi spory "zapas" kiedy byłam u nich w Gdańsku. Czekając na autobus, który miał mnie zawieść aż pod samą galerię, postanowiłam jednak, że się przejdę. Co prawda, był to spory kawałek i w Londynie jak zwykle było przeraźliwie zimno, ale jakoś niezbyt mnie po przerażało - wręcz przeciwnie. Trochę ruchu mi się przyda. Mijając wystawy sklepowe myslałam o Nathanie. Ten drań nie chciał opuszczać moich myśli. Byłam ciekawa co teraz robi. Ach... ile bym dała, żeby móc tam z nim być. Słyszeć jego anielski śpiew, który sprawiał, że miałam ciarki na całym ciele. Bez ustanku spoglądać na jego uśmiechnietą twarz... Leno, skup się. Jeśli tak dalej pójdzie to wpadniesz pod samochód. Szłam powoli pozwalając mojemu umysłowi całkowicie wypełnić się myślami na temat koloru nowej sukienki, albo na przykład wyglądu nowych butów... I tak zleciało mi z pół godziny zanim dotarłam do galerii.
Sklepów było mnóstwo!! Przepiękne sukienki wisiały na wystawach. Czy można sobie wyobrazić coś lepszego niż masy ubrań tylko czekających na to, żeby wziąć któreś z nich do ręki i krzyknąć, że zawsze szukało się właśnie tego?!  Trudno sobie wyobrazić w jakim raju się znajdowałam. Wciąż  nie rozumiem tej dziwnie silnej siły zakupów. Weszłam do pierwszego lepszego sklepu i już po 30 minutach wyniosłam z niego to. Potem udałam się do następnego sklepu i do jeszcze innego.... Całkiem sporo wydałam i całkiem sporo mi to zajęło. Było już przed 15. Postanowiłam , że wstąpię jeszcze tylko do kawiarni na małą kawkę i ciastko i pognam do domu. Tak bardzo tęskniłam za moim księciem! Miałam nadzieję, że on za mną też. Siedząc w kawiarni wyjęłam z kieszeni mój telefon i postanowiłam, że do niego zadzwonię. Po chwili jednak zdecydowałam, że najlepiej będzie jeśli po prostu wyslę do niego krótkiego SMSa. Trzymałam telefon w dłoni i nie wiedziałam co mam mu napisać - kłębiło się we mnie tyle miłości, że nie wiedziałam jak najlepiej ując ją słowa. Zdążyłam wypić już kawę i zjeść ciastko, a wciąż nie wiedziałam co mam napisać Nathanowi. W końcu zdecydowałam się na tradycyjne "I love You:* " i pospieszyłam do wyjścia załadowana wszelkiego rodzaju torbami. Kiedy byłam już kilka metrów od galerii przypomniało mi się, że przecież miałam kupić prezent dla Nathana. Wkurzona na siebie, że jak zwykle musiałam czegoś zapomnieć, ruszyłam z powrotem do galerii. Znalazłam tam w sklepie z czapkami full-cap, idealny prezent dla mojego ukochanego - niebieską czapkę z czerwonym napisem " MY crazy boy ". Wzięłam ją bez zastanowienia i nawet nie spakowałam pieniędzy do portfela, bo bardzo spieszyłam się do Nathana. Juz nie mogłam się doczekac jego widoku. Przed wyjściem z galerii rozsypały mi się pieniądze. Połozyłam więc wszystkie torby z zakupami na ziemi i zaczęłam je powoli zbierać. Po kilku sekundach za mną rozległ się olbrzymi huk, zagłuszający wszystko inne. Nie przejęłam się tym zbytnio, myśląc, że to tylko jakaś kolizja samochodów i zbierałam rozsypane pieniądze dalej. Kiedy prawie już skończyłam, huk rozległ się znowu. Tym razem jednak był o wiele bardziej donośny i w dodatku towarzyszyło mu lekkie trzęsienie ziemi. Usłyszałam też krzyki ludzi. Wystraszyłam się. Pospiesznie wstalam przerażona ponownie rozsypując pieniadze. Potem wszystko potoczyło się tak szybko... Zobaczyłam jak ludzie wybiegają przerażeni z galerii. Jakaś zakrwawiona kobieta i kilku mężczyzn. Dlaczego biegli? Spojrzałam na ścianę od wschodu. Waliła się. Odpadały pojedyncze kawałki, jak wczesniej sądzono, wytrzymałego muru miażdżąc przy tym kilkuset ludzi. Ten widok był tak przerażający, że przez chwilę nie potrafiłam oddychać. Kiedy zdałam sobie z tego sprawę, nachyliłam się żeby sięgnąc po torby i jak najszybciej wynieść się z tego miejsca. Sięgając się poczułam jednak przerażająco silny ból z tyłu głowy złapałam się tam ręką i po chwili spojrzałam na to miejsce. Krew. Zakrwawiona ręka. Ból stał się jeszcze bardziej piekący. A potem jakoś nagle zaczął się zmniejszać. Podbiegł do mnie jakiś męzczyzna.
- Szybko! Pomogę pani - powiedział spoglądając z przerażeniem na moją głowę. Odwróciłam się do tyłu. Ściana z mojej strony też zaczęła już się walić. Musiałam jak najszybciej wynieść się z tego miejsca. Oparłam się na mężczyźnie kiedy usłyszłam krzyk dziecka. Obróciłam sie do tyłu i choć już słabo widzialam, udalo mi się dostrzeć małą dziewczynkę stojącą tuż przy walącej się ścianie i płaczącą nad zwłokami matki.
Ostatkami sił powiedzialam:
- Niech pan ratuje...tamto...dziecko... - mężczyzna wiedział o kim mówię.
- A co z panią? - spytał przestraszony.
- Dam...radę - odsunęłam się od niego, choć nie mogłam ustać na własnych nogach. Męzczyzna niepewnie rzucił się w kierunku dziewczynki. Dobiegł tam w bardzo krótkim czasie, bo nie znajdowaliśmy się wcale tak daleko od ściany. Zakręciło mi się w glowie. Widziałam już tylko niewyraźne obrazy. Próbowałam się jeszcze doczołgać poza zasięg spadającej ściany, ale wiedziałam, że moje szanse byly marne - znajdowałam się zbyt daleko miejsca w którym byłoby bezpiecznie. Jednak nie poddawałam się, próbowałam dalej. Do czasu kiedy kolejna z cegieł spadła mi na głowę. Teraz już nie bolało. Cegły zaczeły pokrywać całe moje ciało. Zaczęłam odpływać i ostatnią rzeczą, którą ujrzałam był cudowny błękit nieba, a potem była już tylko ciemność.
* Nathan *
W drodze powrotnej do domu zauwazyłem SMS'a od Leny. Uśmiechnąłem się pod nosem. Ta dziewczyna była niesamowita. Spoglądając na drzewa za szybą samochodu myślałem o tym co jej powiem na przywitanie. Cholera! Czułem się tak, jakbyśmy ostatni raz widzieli się kilka lat temu, a nie kilka godzin. Co ona ze mną zrobiła? Wcześniej tylko marzyłem o tym, żeby wyrwać się z domu, wyjść na jakąś dyskotekę, zabawić się, zaliczyć kilka panienek i upić się do nieprzytomności. A teraz? Teraz marzyłem o ciepłym domu, kubku gorącej herbaty, meczu w telewizji i Leny obok. O tak, tego ostatniego pragnąłem najbardziej.
Po paru minutach zawitaliśmy do domu. Nar ucałowała przeszczęśliwego Seev'a, Tom przytulił Kels. Rozglądałem się za Leną, ale nigdzie jej nie było.
- Wyszła - poinformowała mnie Kels.
- Dawno? - spytałem.
- Właściwie, to kilka godzin temu. Ale poszła na zakupy, więc nie ma się co dziwić - puściła oczko do Nar. No nic. Jak poszła to i wróci. Wysłałem jej krótkiego SMS'a : "Kiedy wrócisz? Czekam już w domku:) Też Cię kocham i tęsknię! ". Postanowiłem, że dopóki nie wróci wezmę szybki prysznic. Oblałem się gorącą wodą i przebrałem w czyste ubrania. Potem udałem się do kuchni i wyjrzałem za okno. Ani śladu Leny. Zniecierpliwiony wysłałem jej kolejnego SMS'a : " Wracaj SZYBKO. Czekam ". Kiedy nie zjawiła się po kolejnych 30 minutach, zacząłem się bardzo niepokoić. Dochodziła 17.00. Ja rozumiem, "że zakupy", ale bez przesady. Zdenerwowany łaziłem po pokoju w tę i z powrotem. Zadzwoniłem na jej telefon. Chyba miała wyłączony czy coś.
- Nath usiądź. Nie przyjdzie jeśli będziesz tak łaził w tę i z powrotem - powiedział Max.
- Lena powinna już tu być... - powiedziałem niechętnie siadając.
- Gdzie ją wywiało? - spytał Tom, też już podenerwowany.
- Nie dajmy się zwariować - odpowiedział mu Jay - Na pewno wróci za moment. Dzwoniłeś do niej? - spytal mnie.
- Ma wyłączony telefon - rzuciłem poirytowany.
- Zadzwonię do Damiena - zaproponował Seev - Ostatnio jak zaginęła to była u niego... - zacisnąłem pięści. Na samą myśl o tym... miałem ochotę napaść kogoś na ulicy i obić mu mordę.
- Dzwoń - rozkazałem. Siva wziął swój telefon i wyszedł z salonu. Po kilku minutach wrocił.
- Ani śladu - powiedział. Jay, żeby trochę rozładować sytuację włączył TV.
- O ja! Patrzcie! Jakaś galeria się zawaliła! - przeżywał. Nie miałem ochoty tego słuchać. Znów próbowałem się dodzwonić do Len, w nadziei, że włączyła telefon. Oczywiście, nie zrobiła tego. Postanowiłem, że jak wróci, nie odezwę się do niej ani słowem. Niech wie, że bardzo się o nią martwiłem.
- Lena mówiła gdzie dokładnie idzie? - spytałem Kels.
- Hymm... Niech pomyślę... Nie. Nie przypominam sobie, żeby mi mówiła. Ale czekaj... chyba zostawiła jakąś kartkę w kuchni - wstała i udała się z pośpiechem w stronę kuchni. Trochę długo nie wracała. Już chciałem za nią iść, ale właśnie wyszła z kuchni. Trzymała oburącz niebieską kartkę i wpatrywała się w nią. Strasznie zbladła. Ledwo szła na nogach. Wszyscy spojrzeliśmy na nią przerażeni.
- Kels...? - spytałem. Serce biło mi jak oszalałe. Dziewczyna usiadła obok Tom'a. Ten pospiesznie objął ją ramieniem, a po chwili wyrwał jej kartkę z rąk. Wyglądał na jeszcze bardziej przerażonego. Kels przytuliła się do niego i zaczeła płakać. Nie wytrzymałem, podszedłem do Tom'a i wyrwałem mu kartkę. Spojrzałem na nią. Widniało na niej delikatne pismo Leny. Pisała tam, że nie wie jak szybko wróci, że postara się jak najszybciej i że idzie do... Nie, nie to niemożliwe. Spojrzałem na obrazy, które przesuwały sie w telewizorze. Czy Lena... tam jest? Czy tam była? Usiadłem z wrażenia. Nie wiedziałem co powiedzieć. Czułem się tak, jakby ktoś wyrwał mi serce. Jakbym żył juz tylko ciałem. Spojrzałem na telewizor. Zobaczyłem ruiny. Takie same ruiny, które panowały teraz w moim sercu. We wspomnieniach wciąż widziałem jej uśmiechniętą twarz. Widziałem nas razem, nierozłącznych, na zawsze. Jak to się stało, że ona... Myślałem o słowach. O ostatnich słowach, które do mnie powiedziała : "Trzymaj się kiedy mnie nie będzie". A potem ten SMS... 20 minut przed tragedią. Schowałem twarz w dłonie. To było za wiele. Za dużo jak na mnie. Czy ona zrobiła coś złego? Łzy splywały mi po policzkach. Moja Lena... Zawsze moja... Do końca...
_______________________________________
No i mamy nexta :)
Mam nadzieję, ze się spodobał, choć pewnie będziecie mnie chciały zabić za taki obrót sprawy...
< Tak wiem Oliwio, że sb teraz myślisz, że naprawdę się mnie boisz xpp >
No nic, pozostaje mieć nadzieję, że jakoś dożyję do nexta ;d
Pamietajcie, że bez względu na groźby i tak was będe kochać <3










8 komentarzy:

  1. kiedy bedzie nastepny??? super to wyszło:)

    OdpowiedzUsuń
  2. o matko jedyna, aż mną wstrząsnęło ! ale emocje, umiesz budować napięcie...
    o matko...
    pisz szybko dalej!

    OdpowiedzUsuń
  3. Że what?
    Coś Ty narobiła?
    Racja, napięcie budować umiesz :p
    Czekam co będzie dalej ;)
    Nexta ;)
    http://friendshiporsomethingmore.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. kiedy następny????
    http://thewantedstory3.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. !!! o.O !!!
    Hę????!!!!!!!
    Why????!!!!
    Chcę więcej!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziewczyno!!?? Ona musi przeżyć. Rozumiesz??
    Aha i masz rację xD Coraz bardziej się cb boję ;D
    więc jutro co najmniej 300 m ode mnie ;p!
    Napisz szybko następny rozdział ;*

    OdpowiedzUsuń