Śnieżek :)

sobota, 15 grudnia 2012

Rozdział 29

ROK PÓŹNIEJ

Pustka. Kompletna pustka. Właśnie to czułem po jej stracie. Żadne słowa nie są w stanie opisać co czułem. To było... Nikomu tego nie życzę. Świadomość, że była... Że była blisko mnie, usmiechała się i płakała a teraz już nigdy... Pamiętam dzień, w którym zobaczyłem ją po raz pierwszy. To szybsze bicie serca. I jej cudowne oczy. Tego nie da się zapomnieć. Więc czemu odeszła tak szybko? Zostawiła mnie samego na pastwę tego obrzydliwego świata. Nie miałbym nic przeciwko gdyby zabrała mnie ze sobą. Tak byłoby lepiej. Dla mnie. Dla niej. Dla nas wszystkich. Nie. Wcale nie byłoby lepiej. Widziałem co się działo z rodziną Leny na jej pogrzebie. Czy naprawde chciałbym, żeby była tam i moja rodzina? Oczywiście, że nie. Chyba tylko ta świadomość powstrzymywała mnie przed popełnieniem samobójstwa. Myślałem o tym. Myślałem wielokrotnie. Wtedy kiedy dowiedziałem się o jej śmierci i na jej pogrzebie. Nawet wtedy, kiedy po błaganiach mojej mamy, zdecydowałem się ich odwiedzić w rodzinnych stronach. Wszyscy bardzo się o mnie martwili. Mama, Jess... Pocieszali mnie i może właśnie dlatego czułem się jeszcze gorzej. Wróciłem do mieszkania w Londynie po jakimś tygodniu. Tam było jeszcze gorzej. Tom wpadł w prawdziwą paranoję. Nigdzie nie puszcza Kelsey samej. Chyba stracił swoje bardzo orginalne poczucie humoru. Ciągle obwinia się o śmierć Leny. Twierdzi, że powinien jej pilnować, bo w końcu u niego spędzała wakacje. Mimo zapewnień rodziców Leny i naszych, że przeciez nikt nie mógł tego przewidzieć, chlopak wciąż się zadręcza. Aż żal na niego patrzeć. Ze mną nie lepiej. Bez przerwy tylko chodzę na ten zbiorowy grób ( ciała ofiar katastrofy były tak zmasakrowane, że nie dało się ich odróżnić ) i siedzę na nim cały dzień. Nabawiłem się przez to zapalenia płuc, ale mnie i tak jest wszystko jedno. Przezyję, czy umrę... To bez znaczenia. Wszystko jest dla mnie teraz bez znaczenia. Ona była ważna. A skoro jej nie ma, to wszystko inne nie ma większego znaczenia. Święta były okropne. Nie potrafiłem się pogodzić z jej brakiem. Kupiłem jej nawet prezent. Nikt się nie cieszył, a pusty talerz jeszcze bardziej nam o niej przypominał. Jay, dla rozluźnienia atmosfery włączył radio. ale nie mógł przewidzieć co tam usłyszymy:

Nie chce wiele na gwiazdkę,
Jest jedna rzecz której potrzebuję
Nie przejmuję się prezentami
Pod świąteczną choinką
Chcę cię po prostu dla siebie
Bardziej niż możesz sobie wyobrazić
Spełnij moje marzenie
Wszystkim czego chcę na święta jesteś Ty



 Minął juz rok, a ja wciąż nie mogę się pogodzić z takim stanem rzeczy. Wczoraj bylismy w Polsce, u rodziców Leny. Rozmawialiśmy, Tom znowu zaczął się obwiniać. Na szczęście babcia Leny bardzo szybko wybiła mu takie myśli z głowy. " Nikt nie mial wpływu na to, co się stało ", stwierdziła. W Gdansku całkiem nieźle sobie radzą. Życie toczy się dalej. Zawsze będa pamiętać swoją jedyną córkę. Wszyscy zgodnie stwierdzili, że powinienem wreszcie sobie kogoś znaleźć. w końcu jestem jeszcze młody, a Len na pewno nie chciałaby, żebym zostal sam. Ta... łatwo powiedzieć. Żadnej dziewczyny nie pokochałbym już nigdy tak, jak jej. I w dodatku czułbym się tak, jakbym ją zdradzał. Życie nie ma sensu. Znów idę na grób. Czasami próbuję sobie wmówić, że wcale nie umarła. Tylko wyjechała. Zostawiła nas samych, bo jej nie obchodzimy. Ja jej nie obchodzę. Uciekła, kto tam wie gdzie z nową milością. I jest szczęśliwa. Jak już powiedziałem, próbuję sobie to wmówić. Wiadomo z jakim skutkiem. Życie nie ma sensu. Mijam kolejną z par trzymających się za ręce. Dobrze, że paparazzi mi odpuścili. Z tego wniosek, że paparazzi też czasami są ludźmi. Choć na poczatku było ciężko. W każdej gazecie : "Dziewczyna Sykes'a nie żyje" , "Koniec wielkiej miłości. Tragedia mlodego artysty". I te pytania : Co pan czuje po śmierci ukochanej? "A co ja mogę czuć? " - spytałem ich kiedyś. " Nie czuję nic. Nie boli mnie serce. Ja już nie mam serca ". Wchodzę do jakiegos sklepu. Jakiego? Przecież to i tak nie ma znaczenia. W głośnikach słyszę " Lose My Mind".

Mówią że czas
Leczy wszystko
Ale nie znają Ciebie
I ran które powodujesz 


Biorę pierwszą lepszą butelkę z wodą i podchodzę do kasy. Sprzedawczyni chyba mnie poznała, bo uśmiecha się ze współczuciem. Nie wiem po co, bo nie potrzebuję współczucia. Potrzebuję Leny. Tylko jej mi potrzeba. Płacę i wychodzę ze sklepu. Na grobie Leny zapalam świeczkę i siadam w swoim 'ulubionym; miejscu.
- Cześć skarbie - mowię jak co dzień na przywitanie - Stęskniłaś się może za mną? No tak nie chcesz ze mna gadać. Ale może kiedyś zrobisz ten wyjątek i się odezwiesz? - chwila ciszy. Chowam twarz w dłonie - Gdybyś  tylko wiedziała... Jak bardzo za toba tęsknię...- po kilku minutach uspakajam się i jak co dnia opowiadam jej o swoim dniu. I tak co dzień... Moje życie to jedno wielkie, melancholijne gówno. Gdyby nie ludzie, którzy mnie kochają, dawno bym ze sobą skonczył. Jaki sens ma życie w ciagłym cierpieniu? Chciałbym, żeby to się skończyło. Żeby to był sen. Żebym obudził się i zobaczył krzatającą się po pokoju Lenę. Przytulilaby mnie widząc, że się obudziłem. Spytałaby co mi się sniło. Opowiedziałbym jej w szczegółach o moim cierpieniu. Pewnie w trakcie bym się rozkleił, ale co tam. Podeszłaby do mnie, usiadła mi na kolanach i wytarła moje łzy. Zasmiałaby się przez łzy i nazwała mnie głuptasem. A potem wspólnie cieszylibyśmy sie, że to tylko sen. A potem bym ją pocałował. I żylibyśmy dłuuugo o bardzo szczęśliwie.
Tak. Zrobiłbym dla niej wszystko. Ale ona już nie zrobiłaby tego samego.

* Tymczasem w innej części Londynu...*
Nazywam się Allison Thyme. Allison Thyme. Powtarzałam wciąż trzęsąc się z podenerwowania. Byłam już 30 minut po rozmowie kwalifikacyjnej a wciąż nie potrafiłam się opanować. Oczywiście, że mnie nie przyjmą. Sama bym siebie nie przyjęła. Ale co tam - gdyby w mojej rodzinie nie byłoby tak krucho z kasą, to dawno bym sobie odpuściła. Ale nie mogę. Obiecałam, że pomogę, to dotrzymam obietnicy. W końcu mam już 18 lat a nie mam zamiaru uczyć się, chodzic na studia i te sprawy. Chcę działać. Spojrzałam na zegarek. No tak za godzinę trening. Nie wiem czy zdążę wrócić do domu. Mieszkam na obrzeżach Londynu,a dojazd z centrum zajmie mi z godzinę. Lepiej będzie jak popędzę prosto na trening. O ile zdążę.. W Londynie znów korki. Cholery można dostać. Pospieszyłam na autobus, kiedy zadzwonił mój telefon. Mama.
- Tak mamo? No już po. Co? Jak zwykle. Rewelacji nie ma. Okey, okey. Nie, jadę na trening. Chciałabym, ale nie zdążę. No... dobra. Zadzwonię jeszcze. Tak, wiem. Pa - wsadziłam komórkę do kieszeni. Zaraz padnie mi bateria. Super. Normalnie świetnie. Pierwsze co zrobię, jak cos zarobię, to kupię sobie nowy telefon. Super, nawet się zrymowało. Gdyby nie ten ciągły brak kasy mogłabym powiedziec, że jestem szczęśliwa. Mam cudownych rodziców i braci. No może tylko George, bo Mike i Jake, piekielne bliźniaki sa nie do wytrzymania. No i football- mój największy powód do szczęścia. Na treningach daję z siebie wszystko. I choć nie pochodzę z jakiejś tam zamożnej rodziny to będę walczyła o swoje marzenia. Byc może będzie ciężko, ale dam radę. Dam i udowodnię wszystkim, że jestem silna. Wyjęlam z torebki słuchawki i właczyłam ulubioną stację radiową. Wsłuchałam się w rytmiczną piosenkę, której nigdy wczesniej nie słyszałam i zapomniałam o całym świecie.
__________________________________
Zgodnie z obietnicą - dodałam :)
Jak zdążyłyście zauwazyć wprowadziłam nową bohaterkę, która... a z resztą same zobaczycie. Nie myślecie tylko, że Nathy zapomni o Lenie i będzie z Allison... Bo prawda jest znacznie bardziej skomplikowana :)
Mam nadzieję, że zainteresowalam was trochę ;]
Z góry uprzedzam, że nic nie będzie takie jak wam się wydaje, bo Lena w pewnym sensie, znów zakręci w życiu Natha. Więcej nie zdradzę :)
Chciałam wam tez złozyć życzenia świateczne, bo nie wiem, czy dodam nowy rozdział jeszcze przed Wigilią. A więc: WESOŁYCH ŚWIĄT! I oczywiście TW pod choinką :)
Nie zanudzam więcej. Wierzę, że nie zostawicie mnie samej i dalej będziecie czytać opo. Może w kolejnych rozdziałach milo was zaskoczę ;)
Do nastepnego siostrzyczki :***
Kocham was bardzo <3

Mamy swoich żołnierzy, wojna nam nie straszna. Amen.



5 komentarzy:

  1. ej no, zaintrygowałaś mi nową bohaterką, ciekawość mnie zżera !
    pisz nowy jeszcze przed świętami !
    weny!

    OdpowiedzUsuń
  2. Co to za jedna???!!!
    Ja na początku myślałam że to jakiś żart..
    Potem jak doszła ta dziewczyna pomyślałam że to Lena przeżyła tylko straciła pamięć i myśli że jest tą dziewczyną...
    A teraz już sama nie wiem..
    Dawaj szybko kolejny rozdział!!!
    Buziaki ;***

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział jest GENIALNY :3 Zresztą jak cały blog. ;)
    Wejdziesz na mój blog z opowiadaniami o Nathanie z The Wanted? :) Dopiero zaczynam,więc są dopiero bohaterowie ^.^
    http://storynathansykes.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiesz, co ja o tym sądzę..;p
    Ale mam nową koncepcję xd
    Ale o tym powiem ci kiedy indziej ;)
    A i weź napisz szybko następny bo nie wyrobie :)
    Dużo wennnnnnnnnnyy ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Pierwsza część cudowna..
    Aż łza się w oku kręci ;)
    Druga.. Zainteresowałaś ;)
    Kurcze, aż się boję xd
    Lena zmartwychwstanie? xp
    Jak bohaterowie mody na sukces xD ?
    Haha ;D czekam na nexta ;)
    http://friendshiporsomethingmore.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń