Śnieżek :)

sobota, 12 stycznia 2013

Rozdział 32

- Boże... - wyszeptałem. Miałem ciarki na plecach, zaschło mi w gardle. Byłem tak zszokowany, że nie miałem nawet siły stać. Od środka uderzyło mnie gorąco. Czułem się tak, jakbym płonął. Nie wiedziałem, co mam myśleć. To nie mogła być ona, a z drugiej strony coś mówiło mi, że to ta sama dziewczyna, którą jeszcze rok temu trzymałem w ramionach. Było tak, jakbym zobaczył ducha. Jakby one wgl istniały. Obróciłem twarz w stronę Jay'a. Wyglądał podobnie do mnie. Wciąż patrzył w stronę, w której zniknęła dziewczyna. Nic nie mówił. Ja też nie wiedziałem co mam powiedzieć, więc wolałem nie mówić nic. Żadne słowa nie były w stanie wyrazić tego co czułem. Zaczęło robić mi się słabo. Obawiałem się, że zemdleję. Zrobiłem to tylko raz w życiu i dobrze pamiętając tamto uczucie, mogłem byc prawie pewien, że tak się stanie. Jeszcze raz zerknąłem na przyjaciela. Chciałem iść, ale chyba wmurowało mnie w ziemię. Nogi ugięły się pode mną, a ja upadłem na twardy chodnik. Z moich oczu zaczęły wydobywać się pojedyncze łzy. Chciałem je szybko przetrzeć, bo chłopakowi nie wypada płakać, ale jakoś nie byłem w stanie. A wydawało mi się, że czuję się lepiej, że jakoś pogodziłem się z jej stratą. To, co ujrzałem przed chwilą pokazało, że wcale tego nie zrobiłem. Co gorsza teraz czułem jeszcze większą pustkę. Tak jakby głodnemu ktoś postawił przed nosem jego ulubione danie na parę sekund, a potem wyrzucił jedzenie do morza. Bezpowrotnie. Nie można przecież stracić kogoś dwa razy. Ja straciłem.
- Nath... Może lepiej będzie... Jak już... pójdziemy - to nie bylo pytanie, tylko zdanie twierdzące. Kiwnąłem głową i jakos z pomocą Loczka udalo mi się wstać. Musieliśmy chyba bardzo długo siedzieć w tym parku, bo zrobiło się juz naprawdę ciemno. BigBen wybił 24.00. Przez całą drogę nie zamieniłem z Jay'em ani jednego słowa. Obydwoje bylismy tak samo wstrząśnięci. Miałem ochotę udać się do jakiegoś baru i zapić swoje smutki, tak by zapomnieć. Pewnie gdyby nie McGuiness, który wiernie maszerował z mojego lewego boku, pewnie bym to zrobił. Pewnie zachlałbym się na smierć. Przechodząc koło nieznanych mi ludzi, bałem się spojrzeć im w twarz. Może dlatego, że obawiałem się powtórki z dzisiejszego wieczoru. Bałem się, że ujrzę tam tak świetnie znaną mi twarz, która zawsze wywoływała uśmiech na mojej twarzy. Kochałem ją, ale nie chciałem jej znów zobaczyć. Nie w postaci ducha. Weszliśmy do domu, kiedy było już wpół do pierwszej. W każdym pokoju było zapalone światło. Normalnie zdziwiłbym się czemu. Teraz nie miałem ochoty się nad tym zastanawiać. Loczek drżącą ręką nacisnął klamkę i powoli wszedł do środka. Podążyłem za nim. Uderzył mnie od razu zapach kurzu i jasne światło, które było prawie oślepiające. Słysząc, że ktoś przyszedł z łazienki wyszedł Seev, ale kiedy tylko nas zobaczył, jego wesołe i przyjazne oczy, wypełniły się trwogą. Znał nas na tyle dobrze, że wiedział iż coś musiało się stać. Jay z przerażeniem w oczach usiadł na fotelu. Na udałem się w stroną barku, który stał w rogu pokoju. Wyjąłem z niego wódkę i chlusnąłem nią sobie w gardło. Tymczasem z sypialni Tom'a wyszli przytuleni najstarszy członek zespołu i Kelsey. Chłopak trzymał ręce na jej biodrach i czule cmoknął ją w głowę. Był dla niej zarazem chłopakiem i starszym bratem. Posłałem im gniewne spojrzenie i znów popiłem alkoholu.
- Jay, błagam Cię powiedz coś - prosiła tymczasem Nar pochylając się nad bladym Loczkiem. Kelsey wyrwała się z uścisku Tom'a i też podbiegła do Jay'a. Tom , który nie bardzo wiedział co jest grane spojrzał w moim kierunku. Wziąłem więc butelkę w dłonie i usiadłem na tapczanie, wpatrując się w nicość.
- Coś wam się stało? Ktoś cos wam zrobił? - pytała Kelsey. Max przyjrzał mi się uważnie.
- Płakałeś? - spytał, a ja nie odpowiedziałem tylko znów popiłem z butelki. Chciałem tylko zapomnieć.
- Kurwa mać - powiedział Jay, który wreszcie z siebie coś wyksztusił - Nathan nie pij tego - wszyscy spojrzeli na mnie ze strachem w oczach. Nic sobie nie zrobiłem z zakazu McGuiness'a tylko znowu popiłem łyk wódki. W końcu pomoże. Zapomnę. Nie na długo, ale zawsze coś. Tymczasem Siva podszedł do mnie i wyrwał mi z rąk butelkę. Tak się trzęsłem, że nie byłem nawet w stanie jej przytrzymać.
- Teraz nam wreszcie powiedzcie, co się stało - powiedział ze stoickim spokojem Mulat.
- Wróciła. To jest niemożliwe, ale ją widzieliśmy. Szła sobie, jakby nigdy nic, jakby nic się nie stało... Ot tak po prostu - nie musiał mówić o kogo mu chodziło, bo każdy to załapał. Tylko jakby nie bardzo w to wierzyli.
- To prawda - powiedziałem słabym głosem - Nawet się uśmiechała - usmiechnąłem się lekko czując w oczach łzy - Nie wiem co mam myśleć. Przecież to nie mogła być ona.
- Poznałbym ją wszędzie - pospieszył mi z pomocą Jay - To jest nieprawdopodobne. Niemożliwe, ale prawdziwe. Jakby mi to ktoś powiedział to bym nie uwierzył, ale jednak. Widziałem na własne oczy jak biegła.
- Widzieliście ją z bliska? - spytał Max.
- Wystarczająco blisko, by zobaczyć jej twarz - odparłem.
- Jeśli to nie ona... To ta druga dziewczyna jest chyba jej siostrą bliźniaczką - powiedział Loczek rozglądając się wokoło. Poszedłem za jego przykładem. Wszędzie było pełno pudeł i kartonów.
- Ja... Nie wiem co mam o tym mysleć... - powiedział Tom. Widziałem troskę w jego oczach - Przecież byście nie kłamali. A z drugiej strony mogłobyc tak, jak mówi Jay - wskazał na mojego przyjaciela - To najwyraźniej ktoś bardzo podobny - choć na jego twarzy malował się spokój, w ostatnim zdaniu, które wypowiedział głos mu się załamał. Parker też chciałby wierzyć w to, że Lena żyje.
- Dlaczego tu jest tyle pudeł? Pakujecie się? - spytał Jay.
- Właśnie... Chcielismy z wami o tym porozmawiać... - zaczęła Nareesha i spojrzała na swojego chłopaka.
- Przeprowadzamy się, teraz, zaraz. To trochę szalona decyzja, ale myślę, że jak najbardziej sluszna. Za dużo wspomnień.
- Przeprowadzamy się do północnej cześci Londynu - Max zaczął wprowadzać nas w szczegóły.
- Chyba nie gniewacie się, że zaczęlismy już pakować wasze rzeczy? - zwrócila się z pytaniem Kelsey.
- Nie, tak będzie lepiej. Im szybciej wyjedziemy... Tak będzie lepiej - rzuciłem szybko i powoli udalem sie w stronę swojego pokoju, by dokończyć pakowanie.

* Allison *

Odwołali nam dzisiaj trening, z przyczyn nieprzewidzianych, a mianowicie dlatego, że jedna z dziewczyn zasłabła podczas treningu i zabrało ją pogotowie. Trener uznał, że nie należy nas już dzisiaj przemęczać i po 20 minutach rozgrzewki puścił nas do domu. Nie chciałam wracać do swojego mieszkania, bo w domu panowała nieprzyjazna atmosfera, z powodu mojego ostatniego występu w którejś z restauracji. Tata wciąż był ma mnie zły, a ja nie moglam być zła na niego za to, że zmusza mnie do występów. Denerwują mnie te jego chore ambicje. No więc, tata jest zły na mnie i na Georga, bo mnie bronił. W domu ostatnio nie można wytrzymać. ciągle jakieś awantury i to głównie z mojego powodu, więc wolę się tam raczej nie pokazywać. Więc, kiedy trener nas zwolnił, byłam załamana do czasu, kiedy Melinda zaprosiła mnie do siebie na noc.
Nawet nie probowałam ukryć mojego szczęścia. Postanowiłam tylko zadzwonić do Georga, żeby się nie denerwował, że nie wracam do domu.
- Hej G. Chciałam Ci tylko powiedzieć, że zostaję na noc u Mel - powiedziałam wychodząc z szatni.
- Hej Ali. Jak chcesz to idź. Może to nawet lepiej, że Cię nie będzie wiesz z ojcem nieciekawie...- mimowolnie westchnęłam.
- To wszystko moja wina...
- Nie mów tak, Ali. To nie jest niczyja wina, chyba tylko jego. Mam tego powoli dosyć. Jak zarobię na mieszkanie to wezmę Cię ze sobą i nie będziesz musiała śpiewać już nigdy więcej - uśmiechnęłam się lekko. Mój brat rozumiał mnie jak nikt inny.
- Dziękuję Ci, George. Jesteś najlepszym bratem pod słońcem.
- Tylko dlatego, że mam najfajniejszą siostrę - zaśmiał się - Zadzwoń jeszcze o której będziesz jutro. OK?
- Pewnie, że zadzwonię! Muszę kończyć. Mel na mnie czeka. Do jutra! - rozłączyłam się i podeszłam do Mel.
- Idziemy? - spytała mnie dziewczyna.
- No pewnie! - uśmiechnęłam się. Blondynka zamówiła taksówkę i po 20 minutach byłyśmy w jej domu. Pokój miała bardzo przytulny. Fioletowo - żółty, oblepiony plakatami "The WANTED" i " Manchesteru City", ulubionej drużyny Mel, obszerny pokój z łazienką, był tak uroczy, że nie można było nie uśmiechnąć się na jego widok. Poza tym panował tu nienaganny porządek jeśli nie licząc kilku czasopism porozrzucanych po podłodze.
- Uwielbiam ten pokój - powiedziałam rzucając swoją torbę tręningową w kąt i siadając na jednym z wygodnych foteli przy szklanym stoliku. Moja przyjaciółka uśmiechnęła się tylko, związała swoje długie blond włosy w kok i podała mi kubek zielonej herbaty siadając na fotelu obok z kubkiem o podobnej zawartości - I wgl Ci zazdroszczę. Masz naprawdę cudowne życie - popiłam łyk gorącej herbaty.
- Nie takie cudowne - blondynka uśmiechnęła się poprawiając przy tym włosy - Jest wiele rzeczy, których mi brakuje - to mówiąc spojrzała na jeden z plakatów jej ulubionego boysbandu.
- Masz na myśli... Ich? - spytałam. Kiwnęła głową na znak potwierdzenia. Uśmiechnęłam się do niej - Wiedziałam!
- To nie była trudna zagadka - odparła lekko, puszczając do mnie oczko - Jestem bardzo przewidywalna w przeciwieństwie do Ciebie.
- Że co proszę?!
- To - zaśmiała się - Biedny Henry nie wie czy kupić Ci róże, czy tulipany, bo jesteś, cytuję: "jak zagadka" - zaczęła się śmiać, na widok mojej miny.
- Chyba mu nic nie powiedziałaś?!
- Ależ skąd! - znów się usmiechnęła - Choć próbował mnie przekupić, spryciarz. Jest chyba jedynym, którego jeszcze do siebie nie zniechęciłaś - popiła herbaty, nie przestając się uśmiechać.
- To tylko kwestia czasu - wybuchnęłam śmiechem.
- Choć w sumie to Ci się dziwię... Gdybym była tak rozchwytywana jak ty to,  bym to wykorzystała...- puściła do mnie oko. Uśmiechnęłam się. Biedna Mel. Tyle przeżyła z tym pieprzonym Will'em... Od tamtej pory nie spotyka się z nikim. Może to dobrze, że jedynymi facetami o jakich marzy są Ci z TW i Javi Garcia z ManCity. W zasadzie to powinnam im podziękować za to, ze wyciagnęli moją przyjaciółkę z depresji.
Reszta dnia minęła mi z Mel zaskakująco szybko - wybrałysmy się do kina, do kawiarni, potem do biblioteki na małe zakupy - i już musiałyśmy wracac bo było już po 21.00. Mama Mel zrobiła nam kolację i jakoś w przyjaznej atmosferze dożyłam do 23.00. Położyłam się nieco szybciej od mojej przyjaciółki, która sprawdzała jeszcze swojego tt i tt chłopaków z TW. Trwałam już w błogim półśnie, gdy zaczęła mi coś z przejęciem opowiadać. Udawałam, że słucham choć tak naprawdę byłam myślami w krainie snów. I wtedy Mel o coś mnie spytała.
- .... pójdziesz ze mną? - usłyszałam tylko końcówkę. Ostatkiem sił wydostałam się ze snu i spytalam blondynkę:
- Gdzie? - to był błąd. Spojrzała na mnie z wyrzutem.
- Wcale mnie nie słuchałaś!
- Oczywiście, że cię słuchałam! Tylko żartowałam z tym pytaniem - ratowalam się z tej beznadziejnej sytuacji. Ma szczęście skutecznie.
- Więc jak? Pójdziesz? - na jej twarzy znów zagościł uśmiech. Byłam w rozterce. Nie moglam jej powiedzieć że nie słuchałam. Mogłam powiedzieć tylko TAK lub NIE. Kiedy powiem TAK, nie będzie odrotu będę musiała z nią iść Bóg wie gdzie. Kiedy powiem NIE... będę się musiała tłumaczyć. A właściwie nie wiedziałabym jakich argumentów mam użyć. Po chwili kalkulacji postanowiłam się zgodzić. Miałam tylko w duchu cichą nadzieję, że nie będę tego żałować.
- Naprawdę ze mną pójdziesz? - spytała mnie tymczasem Melinda z błyskiem w zielonych oczach.
- Powiedziałam już, że tak - odparłam jakby nigdy nic. Reakcja blondynki bardzo mnie zaskoczyła. Dziewczyna przytuliła mnie, ciesząc się jak dziecko.
- Dziękuję - powiedziała z uśmiechem i pocałowała mnie w policzek. Potem wróciła na swoje miejsce. Usmiechnęłam się wiedząc, że podjęłam słuszną decyzję. Wciąż  z uśmiechem na ustach, po chwili zasnęłam.
___________________________________________
Beznadziejny - wiem. Ale nie będę się użalać nad swoim beztalenciem, bo przecież nie o to chodzi. Ludzie co się z wami dzieje? Bez przerwy albo ktos usuwa bloga, albo go zawiesza... Powiedzcie mi co ja mam czytać?
Więc proszę nie usuwać, ani nie zawieszać tylko pisać cuuudowne rozdziały, które bardzo mnie cieszą :)
Moje opo też się sypie, coraz mniej osób komentuje, coraz mniej czyta. Chciałabym z tego miejsca bardzo podziękować tym, którzy są i komentują, bo nic mnie bardziej nie motywuje jak zaangażowanie innych w to co robię. Dziękuję <3
Mam tez nadzieję, że cieszycie się z wygranej naszych chłopców tak jak ja :D Zasłużyli <3
Jeśli ktoś chce to mogę go na bieżąco informować o nowych rozdziałach przez tt :) Wystarczy tylko, że napiszecie mi o tym :  @JuliettNathalie :) Obiecuję, że nikogo nie pominę :d  Kocham was bardzo, czekam na wiadomości od was :* Do następnego! :3

PS. Jeśli czytasz to skomentuj, będzie mi bardzo miło :)

 


4 komentarze:

  1. Siema, siema ! :) Ja czytam Twojego bloga od samego początku, ale dopiero teraz założyłam konto na bloggerze, i mogę Ci skomentować :)
    Ja Twoje opowiadanie po prostu kocham ! <3 Jest świetne, a te uczucia które w nie wkładasz... sama przeżywam podobne jak czytam :D Także pisz dalej tego bloga, i wiedz, że masz wierną fankę :)
    A tak przy okazji zapraszam również do siebie :) Założyłam tez opowiadanie o TW :) http://wearetheonestomakeachange.blogspot.com/ ale jak nie chcesz to nie zmuszam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo świetny rozdział ;>
    Nie wiem dlaczego twierdzisz, że beznadziejny -,-
    Nie masz ku temu podstaw, bo piszesz świetnie ;D

    U mnie nowy ;D http://ifoundyou-thewanted.blogspot.com/2013/01/rozdzia-3.html

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobra chamie...
    Po pierwsze.... rozdział jak i cale opowiadanie to istne arcydzieła.
    Po drugie... przewspaniały rozdział. Nic dodać nic ująć.
    Po trzecie... dajesz nexta bo inaczej ogłaszam nasz zgon.
    Po czwarte... dlaczego ty tak wspaniale piszesz? Pożycz mi troche swojego wspanialego talentu.

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam!!!
    Przeczytałam twe opowiadanie z zapartym tchem w ktorym nie obylo sie od smiechow, placzu, zdziwienia, zaskoczenia!!! Piszesz bardzo plynnie az milo sie czyta!! Szkoda mi Natha szkoda ze usmiercilas lene ( . DZiwna bohaterka jest ta ali a Mel cudasna ja mam tak jak Mel chłopaki z TW wyciagneli mnie z depresji. Dzieki nim zyje i jestem inna osoba!!!
    Gdzie maja isc Mel i Ali??
    Mam nadzieje ze te laski spotkaja TW i beda nowe milosci Ali z Nathem a Mel z Jayowatym!!! Ale to twe opowiadanie
    Jestem nim zachwycona polubilam to opowiadanie!!!
    Judith Parker

    OdpowiedzUsuń