Śnieżek :)

środa, 18 lipca 2012

Rozdział 18

Obudził mnie potężny huk. Z poczatku nie wiedziałam co to było. Spojrzałam na zegarek. Była 2.23 w nocy. Co tak hałasuje o tej porze. Parę następnych minut dało odpowiedź. Te wszystkie błyski i grzmoty, oznaczają tylko jedno. Była burza. I to taka gwałtowna, że nawet w Polsce nigdy się z taką nie spotkałam. Schowałam się pod kołdrę. Zawsze bałam się burzy. Zaczęłam odliczać sekundy po każdym błysku, ale nie naliczylam ich zbyt wiele - burza była centralnie nad domem TW. Zaczęłam panikować. Z każdą sekundą bałam się bardziej. Kiedy uderzyło tak mocno, że z póki obok mojego łóżka spadła jakaś szklana figurka, postanowiłam pójść do salonu. Przecież to niemożliwe, że tylko ja nie śpię. Okazało się jednak, że to jest możliwe. Trochę się zezłościłam, ale wiadomo, że nie będę nikogo budzić. Usiadłam na sofie, podkurczyłam kolana i modliłam się, żeby ta cholerna burza wreszcie minęła. Nie wiem ile tam siedziałam, w każdym razie długo. Burza chyba polubiła to miejsce, bo najwyraźniej nie miała zamiaru się stąd ruszyć. Już prawie zasypiałam. Byłam w stanie pół - snu, kiedy poczułam coś ciepłego. Najpierw wydawało mi się, że snię. Ale za chwilę usłyszałam głos - był coraz wyraźniejszy i wyraźniejszy. Wtedy się ocknęłam.
- Co? - spytałam półprzytomnie i spojrzałam w miejsce skąd dobiegał głos. To był Nathan.
- Mówię tylko, że masz iść się połozyć do łóżka - powiedział. Nie wiem dlaczego siedziałam mu na kolanach.
- Ale burza...
- Nie przejmuj się burzą. Jeśli chcesz, mogę tu posiedzieć na warcie - pogładził moje włosy.
- Nie zostawię cię - przytuliłam się do niego.
- Lepiej idź się połóż, bo ty mi tu zaraz zaśniesz - odezwał się po chwili.
- Nie - zaprzeczyłam- Przecież już mowiłam, że cie nie zostawię.
- Ty uparciuchu. No dobrze, niech ci będzie. Zresztą burza i tak zaraz przejdzie - przytulałam się do niego. Teraz burza mogła zostać. Nie ba łam się, bo byłam z Nathanem. A chciałam być z nim, już na zawsze. Nawet nie wiem kiedy burza się skończyła, ale zdecydowanie za szybko. Mimo to wciąż siedzieliśmy w salonie. Żadne z nas się nie odzywało. Nie potrzebowaliśmy słów. Rozumielismy się nawet bez nich. Potem zobaczyłam, że Nath prawie już śpi. Wyglądał tak uroczo, że myslalam, że się popłaczę. Przytuliłam się do niego i zasnęłam mu na kolanach.
      Obudziłam się już w swoim łózku. Pewnie Nathan mnie przeniósł. Ubrałam się pospiesznie, bo była już 9.45. Już! Kiedyś powiedziałabym, że dopiero. Kurczę, wtedy mogłabym spać do 18.00 ! Teraz nie byłoby o tym mowy, bo mam dla kogo wstawać. Poszłam do kuchni. Oczywiście, wszyscy tam byli.
- Cześć Leni - przywitała mnie Michaelle.
- Cześć wszystkim - powitałam ich.
- Ale pogoda - narzekał Jay - Chętnie wybrałbym się do jakiegoś cieplejszego kraju...
- O tak - zawtórował mu Max - Ibiza... Pamiętacie? Nagrywanie teledysku do Glad You Came... - Kelsey się zaśmiała.
- Było cudownie - powiedziala - Może wybralibysmy się na małe wakacje?
- Doskonały pomysł.
- Zgadzam się stuprocentowo.
- Może znowu Ibiza ? - spytał Nath. Projekt zostal poparty przez wszystkich. Ja nie brałam udziału w głosowaniu. Przecież wiadomo, że z nimi nie pojadę.
- No to, jak to się mówi, milej zabawy - powiedziałam do nich. Wszystkie oczy zwrócily się ku mnie.
- To ty nie jedziesz? - spytała Nareesha. Przygryzłam wargi.
- No, nie.
- Dlaczego? Chcesz zostać sama w domu? Przecież nie pojedziemy bez ciebie - zapewniał Tom.
- Własnie - poparł go Nath i Siva jednocześnie.
- I tak miałam zamiar odwiedzić rodzinę w Polsce... Więc nie zostanę sama. Pojadę do domu - nastało głuche milczenie. Powiedziałam coś nie tak? Nie rozumiałam dlaczego miny wszystkich dookoła mnie tak nagle się zmieniły. Tylko Sivie udało się coś wyjąkać.
- Och, szkoda...
- Ale wy bawcie się dobrze - pokiwali tylko głowami i nic już nie mówili. Chyba totalnie popsułam im humor. Tylko nie wiem czym... No tak. Zawsze coś spapram. Na szczęście zadzwonił telefon Tom'a.
- Halo? O cześć! W porządku. Co? Kogo? Aha, Lenę. Lena do ciebie - podał mi komorkę.
- Do mnie? - wolałam się upewnić. Tom kiwnął głową - Halo?
- Cześć tu Damien.
- O! Cześć.
- Nie zadzwoniłaś, a przecież dałem ci swój numer.
- Wiem, ale... Ta karteczka gdzieś mi się zapodziała - Nathan zaczął kaszleć.
- Aha. No nic. Podam ci swój numer innym razem. A ten... Kurcze o co to ja cię chciałem spytać? Aha, już wiem. Może... - zakaszlał - Może wybrałabyś się ze mną do kina? - tym razem to ja odkaszlnęłam, bo mnie zatkało.
- Do... kina? - wyksztusiłam tylko.
- No. Jakbyś chciała - powiedział. Nie chciałam sprawić mu zawodu.
- A kiedy?
- Kiedy ci będzie pasowało -wyraźnie się ożywił.
- Dobry pomysł - spojrzałam na Nathana. Był wściekły.
- Świetnie! Już się bałem, że mi odmówisz.
- No co ty - ściszyłam głos.
- No dobra, to ja jeszcze zadzwonię. Do usłyszenia - rozłączył się. Podałam Tomowi słuchawkę.
- Co chciał? - Tom zadal mi, jakże beznadziejne pytanie.
- A nic...
- Idziecie do kina? - spytała Kelsey. Myślałam, że zaraz ją uduszę. Posłałam Nathanowi przepraszające spojrzenie, ale on wcale na mnie nie patrzył.








2 komentarze: