Śnieżek :)

poniedziałek, 23 lipca 2012

Rozdział 20

Telefon odłożyłam na półkę i przetarłam twarz dłońmi. Strasznie bolała mnie głowa. Zwlokłam się z łóżka i podeszłam pod okno - do miejsca gdzie stała jedna z moich walizek. Wyszperałam tam tabletki na ból głowy i jeszcze jakieś - ziołowe, na uspokojenie. Wysypałam po dwie z każdego pudełka, połknęłam i popiłam wodą, która stała na biurku. Wróciłam do łóżka i przykryłam się kocem. Było jakoś po 10.00. Przykryłam się cała, bo zrobiło mi się strasznie zimno. Głowę ułozyłam na poduszce. Po niedługim czasie, powieki zaczęły mi się robić ciężkie. Wchodziłam w pierwszą fazę snu. Byłam tego świadoma, ale nie miałam zamiaru tego przerywać. W końcu zasnęłam. Obudziłam się niebawem. A przynajmniej tak mi sie wydawało, dopóki nie spojrzałam na zegarek. Było trochę przed 14.00! Dobre chociaz to, że ból ustał. Ale nie w sercu. Tam ciągle cholernie bolało. Niezwykłe... Jednego dnia, aż tryskasz radością, a za następne 24 godziny masz ochotę zniknąć. Przepaść, jakbyś wcale nie istniała. Chciałabyś nie istnieć, dla innych. Ale sama nigdy się nie wyswobodzisz. Zawsze bedziesz zamknieta w klatce swojej duszy. Ty nie zapomnisz, choć chciałabyś. Nie ma znaczenia, jak daleko wyjedziesz. Nie ma znaczenia, z kim będziesz przebywać. Nie ma znaczenia, ile czasu minie. Pamięć nie jest czasem - nie mija. Nie możesz zrobić nic. Kompletnie nic. Może właśnie dlatego boimy się cierpienia. Tego, że bedzie odtwarzane w naszym umysle, jak stary film na DVD. Jak znienawidzona obsesja, a cierpienie jest obsesją słabych. Chyba mi odbija, powiedziałam w duchu. Zczołgałam się z łózka. Porozmawiam z Nathem. Przeciez od tego nie ucieknę, a im szybciej tym lepiej. Po cichu otworzyłam drzwi od swojego pokoju, żeby przejść do sąsiadujących z moimi, drzwi Natha. Na szczęście nikogo nie było w salonie. Tylko z kuchni dobiegały głosy. Jakby się dobrze przysłuchać, to można by od razu rozpoznać kłótnię. Michaelle i Max. To była ich głosna wymiana zdań. Wzięłam gleboki oddech i zapukałam do drzwi Nathana. Usłyszalam ciche : "Proszę" i nie chcąc narobić hałasu, otworzyłam drzwi i szybko wślizgnęłam się do środka. Nathan siedział do mnie tyłem na swoim krześle. Ustawione było prosto na okno. Nathan bezmyślnie się w nie wgapiał.
- Hej - powiedziałam cicho i złapałam się za kark. Odwrócił się.
- Hej - na jego twarzy malowal się smutek i złość zarazem.
- Nathy ja...
- Nic nie mów.. Ja wszystko wiem. Przecież nie zabronię ci iść do kina. To twoje życie i masz prawo decydować - znowu patrzył w pustą przestrzeń za oknem. Podeszłam do niego i przykucnęłam przy jego lewym boku, podpierając się łokciem na jego kolanie.
- Proszę cię - oparłam czolo o łokieć - Daj mi się wytłumaczyć.
- Słucham - ale mi ulzyło po tym wyrazie. Myślałam , że mnie wyrzuci, że każe się wynosić. A on chce mnie wysłuchać. Jest naprawdę niesamowitym męzczyzną. Albo może jest jak każdy inny, tylko ja jestem przyzwyczajona do tego, że męzczyzna którego kocham traktuje mnie jak smiecia. Jak spotkam Arka to mu podziękuję. Podziękuję mu za to, że był dla mnie zbyt surowy, bo dzięki temu wiem, jaki wielki błąd popełnilam zakochując się w nim. I nie mam zamiaru popełniać go jeszcze raz. Spojrzałam w cudowne tęczówki Nathana.
- Zgodziłam się na to kino, tylko dlatego, żeby odwrócić uwagę mediów. Nic mnie nie łączy z Damienem. Poswięcam się, wychodząc z nim, bo nie mam najmniejszej ochoty tego robić. Próbuję przekonać wszystkich, że mnie i ciebie nic nie łączy. Nie chcielibyśmy chyba, żeby ktos się dowiedział? No więc wracając do sedna sprawy, jak się chcę poświęcić, a ty mi robisz awanturę. O co ci chodzi? Nie jesteś chyba zazdrosny o Damiena? Chyba mi ufasz? - przygryzł wargi i podrapał się po głowie. Potem uklęknął obok mnie.
- Nie o to chodzi. Ufam ci. Nie ufam tylko temu dupkowi...
- Ale ufasz mi. To co zrobi on jest bez znaczenia. Ja nigdy bym cię nie zdradziła...
- Wiem to - zlapal mnie za dloń - Ale znam Damiena dłużej. On... jest niesamowicie przebiegły. Nigdy go nie lubiłem. Bije z niego jakaś sztuczność, której nie jestem w stanie wyjaśnić... Oczywiście nikt tego nie zauważa. Są nim w pewnym stopniu zauroczeni. A on ... Po prostu boję się, że on będzie próbował mi ciebie odebrać - chciałam cos powiedzieć ale przyłożył mi swój palec wskazujący do ust - I nawet jesli, jak twierdzisz, nie zechcesz mnie zdradzić, to on moze posunąć się do najgorszego - przymknął oczy, jakby próbując odpędzić tą straszliwą myśl z głowy. Przyblizyłam się do niego i oparłam czołem o jego czoło.
- Hej Nathy! Spójrz na mnie - zrobiło mi się gorąco, kiedy zobaczyłam jego nieziemskie oczy - Poradzę sobie. Radziłam sobie w nie gorszych sytuacjach, wierz mi - chcial mnie zapytać w jakich - Nie teraz. Jeszcze nie jestem w stanie o nich mowić. Ale obiecuję ci, że kiedyś się dowiesz... - skinął głową w odpowiedzi i złapał moją twarz w dłonie.
- Kiedy tylko pomyślę, że ktoś mógłby cię w jakiś sposób skrzywdzić to...
- Jest tylko jedna osoba, która może mnie naprawdę skrzywdzić, ty - spojrzał na mnie osłupiały - Tylko ty możesz zadać takie rany, które nigdy się nie zagoją.
- Nigdy tego nie zrobię - przejął się.
- Wiem - zblizyłam swoje usta do jego ust. Chciałam go pocałować, ale w ostatniej chwili się zatrzymałam, kiedy nasze wargi prawie sie stykały - To co? Zgoda? - Nathan dosłownie się na mnie rzucił. Nadgarstki przyciskał mi do podłogi, ponad moją głową. Zaczął zmyslowo całować moje usta. Chciałam się zbliżyć po więcej, ale mi to uniemożliwiał. Odsunął się, aby na mnie popatrzeć, a ja bardzo żałowalam, że nie mogę sięgnąć jego pełnych, malinowych warg.
-Zgoda, to jest kotku mało powiedziane - przywarł do mnie i zaczął całować moją szyję. Potem przesuwał się w dół. Kiedy znajdująca się na mnie bluzka uniemozliwiła mu, przesunięcie się jeszcze niżej, po prostu ją ze mnie zdarł. Potem zaczął całować mój brzuch i nareszcie wyswobodził moje nadgarstki, umieszczając swoje dlonie na mojej talii. Wplotłam palce w jego blyszczące włosy. Podniósł głowę.
- Pragnę cię - wyszeptał zmysłowo - Tu i teraz.
__________________________________
Pisane na szybko i byle jak. Mam nadzieję, że nie zanudziłam was tym rozdziałem.
Rozdział dedykuję Nemezis :** Kochana, ten rozdział jest także twoją zasługą, bo twój komentarz zmotywował mnie do napisania tego rozdziału. Kocham was wszystkie :************







6 komentarzy:

  1. genialne;]
    dzisiaj przeczytałam całe opowiadanie ;)
    jesteś świetna ;D
    next, szybko!

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham to opowiadanie!
    Więc moze tak next?!
    Błagam cie!
    Czekam! I

    OdpowiedzUsuń
  3. po 1: Dziekuję za dedykację ! ;*
    po 2: Kocham ten rozdział. Kocham jej przeżycia. Kocham to jak ich do siebie tak cholernie ciągnie.
    po 3: Ubóstwiam sposób w jaki ich połączyłaś. Między nimi wytworzyła się taka bardo mocna więź której nie da sie opisać słowami.
    po 4: Kocham Cb ! <3 Za to jak piszesz... I w ogóle za wszystko.
    P.S. Następny poproszę ! ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też Cb kocham za to, że to czytasz i za to że twoje opowiadanie jest bosskie <3 :* Dziekuję :)

      Usuń