Śnieżek :)

piątek, 15 czerwca 2012

Rozdział 1

Życie wydawało mi się bajką. Moją wlasną, niepowtarzalną. Kiedy myślałam , że będzie tak juz zawsze przyszedł ogromny cios - rzucił mnie mój chłopak Arek. Nie wiem czemu to zrobił. Może się mną znudził. W końcu byliśmy razem od 1 gimnazjum czyli od 5 lat. Przez ten cały czas było mi z nim dobrze. Nie wyobrażam sobie życia bez jego udziału. Po tym jak mnie zostawił załamałam się psychicznie. Nie chodziłam do szkoły, nie jadłam, nie piłam . W ogóle nie wychodziłam z pokoju. Całymi dniami i nocami płakalam w poduszkę. Nie obchodziło mnie co na to moja rodzina - w końcu też lubili Arka. Z każdym dniem było coraz gorzej - czułam się słabsza i jeszcze bardziej beznadziejna. Nawet nie wyobrażałam sobie jak bardzo przez ten czas martwiła się o mnie rodzina. W końcu ( czyli jakiś tydzień temu ) rada rodzinna ( dziadkowie, rodzice, mój starszy brat Artur ) zadecydowała , że nie mogę się więcej zamęczać. Postanowili wysłać mnie do mojego dorosłego kuzyna do Anglii. W sumie wcale go nie znam. Wiem tylko tyle , że ma 24 lata i mieszka w jakimś super odjechanym domu z przyjaciółmi i z dziewczyną. Bomba. Mialabym własny pokój z piękną paronamą na Londyn ( przynajmniej tak mówi babcia ). Mój kuzyn nie mówi po polsku. Ale z tym też nie będzie problemu , bo moja babcia - angielka- od małego uczyła każdego w naszej rodzinie swojego ojczystego języka. Poza tym moja babcia ze strony taty jest greczynką, a jej brat ma żonę niemkę. Wielonarodowa rodzina. Niechętnie ( a nawet bardzo niechetnie ) zgodziłam się na ten ich beznadziejny pomysł. Jakby sądzili , że fakt zmiany miejsca zamieszkania sprawi , że zapomnę o NIM. Nigdy o nim nie zapomnę. Wreszcie ( Och super jak się cieszę! ) nadszedł dzień odlotu do UK. Wcale nie mialam ochoty tam lecieć. Niechętnie zwlokłam się z łóżka, które ostatnio zastępowało mi wszystko i wszystkich. Po chwili narzekań poczłapalam do łazienki i spojrzałam w lustro. Wyglądałam jak potwór! Miałam spuchniętą twarz od ciągłego płaczu. Wyraznie też schudłam. Moje włosy utraciły dawny blask. W ogóle cała stałam się jakas nienaturalnie matowa. Zdenerwowana ( czy też przybita? ) udałam się pod szybki , zimny prysznic , który do niedawna tak uwielbiałam. Po wykonaniu tego co trzeba , w samym szlafroku i w turbanie na mokrych włosach , poszłam do kuchni zrobić sobie herbatę. Przełknęłam ją szybko i w ogóle byle jak i zjadłam kanapkę , którą podsunęła mi mama. Wtedy wróciłam do łazienki i ubrałam się w pierwsze lepsze rzeczy ( spodnie jeansowe , bluza z NIKE i zielone conversaki ) , rozczesałam i ułożyłam włosy  ( oczywiście byle jak , bo nie widziałam sensu robienia inaczej ) i zrobilam lekki makijaż ( tak , żeby chociaż trochę wyglądać przyzwoicie ) . Potem poszłam do mojego ukochanego pokoiku wziąć jeszcze pare drobiazgów. Chciałam wziąć plakaty zespołu The Wanted , którego muzyka była jedynym ukojeniem podczas tego wiecznie trwającego bólu serca , ale mama powiedziała , że mój kuzyn na pewno nie chcialby żebym zawalała mu dom jakimś "badziejstwem" . Kiedy wyszlam , mój tata uśmiechnął się do mnie , poklepał po ramieniu mówiąc: - No i nareszcie wygladasz jak człowiek. - Dzięki - odparłam i pojechaliśmy na lotnisko. Całą ekipą oczywiście. Pożegnanie było długie i niczym się nie różniło od innych głupich pożegnań. "Bądź dzielna", "Dasz radę" itp, itd .... W końcu się pożegnaliśmy i wsiadłam do samolotu. Mój kuzyn miał na mnie czekać na lotnisku. Jak to babcia powiedziala : "Będzie trzymał kartkę z twoim imieniem i nazwiskiem , żebyś mogła go rozpoznać". Ba! W końcu ostatni raz widziałam go kiedy mialam 3 lata! Podobno był u mnie 2 lata temu , ale byłam wtedy na koloniach z Arkiem. Usiadłam na fotelu i włozyłam sluchawki do uszu. Odpaliłam "Rocket" The Wanted . Ciekawe , czy spotkam ich w Londynie, pomyślałam. Choć , znając moje szczęście , nawiążę bliską znajomość z pijakiem spod sklepu. I tak rozpocznie się wspaniała przygoda z Anglią ! Zaczełam się robić senna. Ledwo samolot wystartował zasnęłam , całkowicie nieświadoma tego , co mnie jutro czeka...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz