Śnieżek :)

czwartek, 21 czerwca 2012

Rozdział 7

Z perspektywy Leny
Miałam straszny koszmar. Śnił mi się ON. Sen był tak niezwykle realistyczny, że kiedy się obudziłam myślałam, że to prawda. A treść snu przedstawiała się w skrócie tak: Byłam sama w domu, ale byłam bardzo szczęśliwa. Cieszyłam się z wszystkiego. Była cudowna pogoda. Postanowiłam przejść się na spacer. Udałam się do pobliskiego parku. On tam był. Wyglądał tak jak zawsze - wspaniale. Usmiechał się. Serce dało o sobie znac. Biło jak szalone. Wtedy podeszła do niego Sandra - moja była najlepsza kumpela. Zaczęli się calowac. Zaczęłam płakac. Tak bardzo chciałam by Arek mnie przytulił. By powiedział to co zawsze mi mówił, kiedy bylo mi smutno: "Nie smuć się kochanie. Bo zawsze kiedy to robisz, czuję się tak jakby cząstka mnie własnie umarła" , a wtedy całowal mnie czule. Rozkleiłam się kompletnie. Zaczęłam krzyczeć. Arek i Sandra mnie zauważyli i zaczeli całować się bardziej namiętnie. Wtedy zaczął padać deszcz. Pogoda zmieniła się o 180 stopni. Uciekłam do domu i schowałam się pod kołdrę, wciąż łkając. Kiedy obudziłam się z tego koszmaru. Byłam zalana łzami. Wszystko wróciło- ten cały ból po jego stracie, a jednoczesnie wszystko to, co bylo zanim zerwalismy. Zwinełam się w klębek i płakalam. Trwało to długo. Na dworze zaczęło robić się jasno, ale gołym okiem było widać, że pogoda jest beznadziejna. Ja wciąż plakałam. A wczoraj było dobrze. Arek nie może mi dac spokoju. Chce mnie wykończyć. Chce sprawić, żebym zapadła się na dno. On mnie wcale nie kocha. Woli... inną. Znowu zaczełam płakać i czuć się tak jak przed wyjazdem do Londynu. Po jakiejś godzinie powoli mi przechodziło. Spojrzałam na zegarek. Było po siódmej. Wiedziałam, że nie muszę dzisiaj wczesnie wstać, bo Tom i reszta chłopakow po wczorajszej imprezie pewnie obudzą się w samo południe. Zaczeły mnie bolec oczy od płaczu. Otarłam łzy. Myslałam o Arku. O tym, czy kłamał mówiąc , że mnie kocha. O tym, jak gładził moje włosy, a ja myślałam, że bedziemy razem na zawsze. O tych wszystkich cudownych chwilach. które spędziliśmy razem. O życiu bez niego. O tym, ze nie jest możliwe. Przewróciłam się na plecy i wpatrywałam w sufit. To powróciło. Z taką samą siłą i takim samym efektem. Łzy spływały mi po policzkach. "Nie umiem żyć bez ciebie, teraz dobrze to wiem..." słowa piosenki chodziły mi po głowie. To niesamowite, ile rzeczy na raz może się odwrócić przeciwko jednemu człowiekowi. Sen , pogoda i jeszcze ta piosenka. Starałam się nie płakać. Usiadłam na łóżku i wpatrywałam się w jakis bezsensowy punkt. Wtedy ktoś cicho zapukał do drzwi.
- Proszę - powiedziałam równie cicho. To był Nath. Szedł i po cichu zamknął za sobą drzwi. Był już w ubraniu.
- Co ty plakalaś? - spytał mnie i usiadł koło mnie na lóżku. Nie musiałam mu odpowiadać. Wiedział , że tak. Przysunał się bliżej mnie - Nie płacz wszystko bedzie dobrze... - objął mnie ramieniem.
- Nic nie bedzie dobrze - znowu się rozkleilam. Wtuliłam głowę w jego pierś. Zaczał gładzić moje włosy. Nic nie mówił. Oparł policzek o moją głowę. Powoli się uspokajałam. Podniosłam głowę i spojrzałam na niego mokrymi od łez oczami. Uśmiechnął się do mnie lekko. Wtedy wyciągnął rękę i otarł mi łzy z policzka. Zdziwiła mnie jego reakcja. Oparłam sie o scianę , tak jak on.
- A teraz już się nie smuć - powiedział po chwili - Trzeba żyć dalej.
- Nie wiem czy potrafię....
- Nauczysz się. I ja ci w tym pomogę - powiedział z entuzjazmem. Usmiechnęłam się.
- No dobra Len, czas wstawać. Ktoś musi mi pomóc w robieniu zakupów - puścił do mnie oko. Kiedy wyszedł czułam się lepiej. Wyciągnęłam rzeczy z szafy i pognałam do łazienki.
_______________________________________________
Nudą wieje... xd Ale chyba wena znów mi ucieka ;( No i jeszcze ta beznadziejna pogoda.... brak słow. Rozdział dedykuję Baby_Em♥ <33

1 komentarz:

  1. No i to się nazywa - pocieszenie Nathana ach ach
    pisaj next!!!!!!

    OdpowiedzUsuń